ALEKSANDER ORŁOWSKI - Dwaj kozacy na koniu... Kozacy - kadr z filmu Ogniem i mieczem... Kozacy - kadr z filmu Ogniem i mieczem... Kozacy, którzy zaliczali się do nieregularnej kawalerii rosyjskiej, wywodzili się z osiadłych na krańcach państwa rosyjskiego zbiegów. Posiadali oni pewne przywileje, m.in. możność posiadania broni i tworzenia własnych oddziałów, i mieli w przeciwieństwie do pańszczyźnianych chłopów wolność osobistą.

KOZACY

Jednak każdego kozaka, który ukończył 18 lat, prawo zobowiązywało do odbywania ćwiczeń wojskowych i stawiania się na służbę z własnym ekwipunkiem, co umożliwiało tanim kosztem utrzymywanie określonej liczby pułków, a także sprawne tworzenie nowych oddziałów konnicy i artylerii konnej.
Kozacy jednak, jako że zorganizowani byli w pułki nieregularne, mieli słabo uregulowane prawnie warunki służby. Przykładowo żołd, utrzymanie i furaż dla koni otrzymywali tylko w razie oddalenia o 100 wiorst od swojego pułku. Na kozaków także nałożono obowiązek obrony granic przeciwko Tatarom, Turkom i ludom Azji środkowej.
Organizacja jednostek kozackich różniła się od ugrupowań armii regularnej. Kozacy dzielili się na "wojska", czyli ziemie, które zamieszkiwali. Sotnia była formacją podstawową, pułk tworzyło kilka sotni (najczęściej pięć). Wojskiem kierował ataman, który bezpośrednio dowodził własnym pułkiem atamańskim, liczącym 10 sotni. Najczęściej to wojna była powodem formowania Kozaków.

Kozacy, którzy posiadali własne uzbrojenie, nie mieli nigdy żadnego wspólnego wzorca. Jednak najczęściej posługiwali się długą drewnianą piką, zakończoną żelaznym ostrzem. Z kolei szable, które posiadali nie miały osłony rękojeści. Z broni palnej najczęściej używali parę pistoletów, a rzadziej krótkich karabinków, głównie zdobytych na francuskiej jeździe.
Mimo, że Kozacy stanowili nieregularną jazdę, to jednak przepisowo przysługiwało im umundurowanie. I tak np. najliczniejsi Kozacy dońscy nosili ciemnoszare kaftany zapinane na haczyki. Kaftany posiadały czerwone zaszewki na mankietach, stojący kołnierz i pagony. Na mundur składały się także ciemnoszare szarawary z czerwonymi lampasami oraz wełniane cylindryczne czapki z czerwonym zwisającym pomponem i białym plecionym podwójnym sznurem. Krótka kurtka bez fałd często zastępowała kaftan, a furażerka z daszkiem czapkę wełnianą.
Oficerowie dońscy pułków kozackich nosili szarfy oficerskie, a także srebrne sznury na ramionach. Kołnierz i mankiety kozackiego oficera często posiadał srebrny haft o szczególnym rysunku. Pułk lejbgwardii kozackiej wyróżniał się czerwonymi kurtkami z żółtymi pętelkami i epoletami ułańskiego typu. Pętelki i epolety u oficerów zawsze były srebrne.
Umundurowanie przepisowe nie było zazwyczaj przestrzegane, stąd też w praktyce było to pomieszanie najprzeróżniejszych ubiorów. Najczęściej więc Kozacy ubrani byli w długie, sięgające kolan kaftany, bufiaste spodnie i juchtowe buty, nosili futrzane czapy.

Wojska carskie z rozkazu cara podzielone były na dwie armie główne i jedną odwodową. W skład każdej z nich wchodziła określona liczba pułków kozackich, przydzielona odpowiednio do poszczególnych korpusów.
W najliczniejszej 1. Armii Zachodniej pod dowództwem gen. Michaiła Barclaya de Tolly, której powierzono zadanie osłony linii Niemna, znajdowało się 18 pułków kozackich.
Do Korpusu I piechoty gen. Wittgensteina przydzielone były 3 pułki kozackie, zaś do Korpusu III Tuczkowa I przydzielony był 1 pułk. Pozostałych 14 pułków składało się na kozacki korpus kawalerii, dowodzony przez atamana wojska dońskiego gen. Matwieja Iwanowicza Płatowa. Korpus ten ponadto miał na stanie dońską rotę artylerii konnej. Płatow stacjonował w okolicach Grodna.
2 Armia Zachodnia pod dowództwem gen. ks. Piotra Bagrationa zajmowała pozycję między Niemnem a Bugiem. W ramach tej armii działał korpus kozacki generał - majora Iłowajskiego V, liczący 9 pułków i 1 rotę artylerii konnej, przebywający przy Białymstoku.
Na lewym skrzydle armii gen. ks. Bagrationa, w rejonie Łucka, stacjonowała 3. Armia Zachodnia gen. kawalerii Aleksandra Tormasowa, która miała za zadanie osłaniać Wołyń . W jej skład wchodziło 9 pułków kozackich.
Trzy armie czynne miały więc łącznie 36 pułków kozackich. Było to więc istotne wzmocnienie potencjału militarnego Rosji. Trudno jednak dokładnie określić ich liczebność - przypuszczalnie przekraczała ona 100 tys. jeźdźców.
Ponadto przy Armii admirała Cziczagowa, która w walkach zaczęła brać udział dopiero w październiku, z racji przebywania w Mołdawii, znajdowało się 10 pułków kozackich, po 2 - 3 (jeden w odwodzie) w każdym z czterech korpusów. Za Cziczagowem ciągnął się jeszcze powracający z Serbii oddział Lüdersa, do którego przydzielone były 2 pułki Kozaków.

Kozacy mieli brać udział przede wszystkim w działaniach nękających i opóźniających marsz Wielkiej Armii. Przede wszystkim więc pułki kozackie podzielone na mniejsze jednostki ścierały się ciągle ze strażą przednią czy tylną wojsk napoleońskich, opóźniając jej patrolowanie.
To głównie ich zadaniem było niszczenie mostów, których nie można już był utrzymać w rękach pod naporem atakującego nieprzyjaciela. Grasując po bokach wojsk napoleońskich Kozacy niszczyli wszelki furaż, a ten pozostały musieli cesarscy żołnierze zapłacić prawie zawsze dużymi stratami w ludziach. Ponadto ogałacali magazyny miejskie i wiejskie z wszelkiej żywności, zatruwali mijane zbiorniki z wodą pitną.
Z powodu mobilności oddziałów kozackich, często były one przeznaczane do rozpoznawania wojsk nieprzyjaciela. Podczas marszu swojej armii pułki kozackie stanowiły jej główną osłonę, równocześnie niepokojąc flankę i tyły przeciwnika. Z racji słabej dyscypliny i braku umiejętności współdziałania z wojskami regularnymi, Kozacy rzadko brali udział w bitwach w natarciach frontalnych pod ogniem karabinowym i działowym.
Podczas bitew pułki kozackie najczęściej stały w odwodzie lub osłaniały skrzydła armii, czego przykładem może być bitwa pod Możajskiem, gdzie na prawym skrzydle umieszczono pięć pułków Płatowa, a na lewym sześć Karpowa. I właśnie te skromne ugrupowanie Matwieja Płatowa w połączeniu z 1 Korpusem Kawalerii Uwarowa, swoim manewrem na tabory i część oddziałów księcia Eugeniusza narobiło sporo zamieszania na lewym skrzydle Wielkiej Armii. Do opanowania sytuacji potrzebne było ściągnięcie gwardii książęcej i prawie całej dywizji Delzonsa.

Przechodząc do opisywania taktyki Kozaków, trzeba na samym początku wspomnieć o słynnych kozackich koniach.
W przeciwieństwie do kawalerii regularnej, dosiadającej ciężkich, masywnych koni, Kozacy dosiadali lekkich koników, które znacznie lepiej radziły sobie w trudnych warunkach terenowych. Ich licha postura była całkowitym zaprzeczeniem odporności i wydolności, jakimi się wykazywały.
Konie te, ogromnie wytrwałe w marszach, regenerujące siły nawet po krótkich wypoczynkach, dobrze ponadto znosiły głód, zimno, śnieg i lód. Trzeba także zaznaczyć, że kozackie konie były przyzwyczajone do odżywiania się niedojrzałą paszą, o czym nie mogło być mowy w przypadku koni Wielkiej Armii, które padały masowo karmione "zieleniną".
Nie wolno zapomnieć też o tym, że Kozak w pochód wyruszał zawsze "dwukonno", czyli z dodatkowym koniem jucznym, przeznaczonym głównie na furaż i żywność. Pułki kozackie nie zakładały nigdy stałych obozów ; tę funkcję spełniały konie juczne. Pozwoliło to kozackiej konnicy zasłynąć ze swojej mobilności (do 50 km na dobę).
Furaż dla koni i żywność dla siebie, rzeczy tak niezbędne, z powodu malwersacji pieniędzy przeznaczonych na ten cel przez oficerów, szeregowi musieli się troszczyć sami, jednak umieli je wydobyć z najtrudniejszych do wykrycia zasobów swego kraju. Jednak i te nie zawsze odkrywały się dla nich, co prowadziło Kozaków do rabunku.
Pokusie tej próbowano zapobiegać na wszelkie sposoby, przykładowo nawet podczas postoju w miastach oddziały kozackie zmuszone były do noclegu na biwakach, co powodowało niekiedy, że Kozacy zmuszeni byli żyć jak dawniej - "trawą i wodą".
Kozacy, głownie dzięki swym koniom, z łatwością pokonywali wszelkie terenowe przeszkody. Dzięki wychowaniu w surowych warunkach, dzięki wyrobionym instynktom z łatwością odnajdywali drogę nawet w nieznanym dla siebie terenem. Bardzo rzadko, szczególnie w śnie, dawali się osaczyć nieprzyjacielowi, choćby to były bagna, "psim instynktem" znajdowali ścieżki i przesmyki, którymi wydostawali się z matni. Żadnej przeszkody nie stanowiły dla nich zmiany pogody, które tak dokuczały armii napoleońskiej.
Bardzo często napadali w nocy, co nie zawsze kończyło się dobrze dla żołnierzy Wielkiej Armii, szczególnie dla kontyngentów flamandzkich, które nie zawsze pamiętały o rozstawieniu czujnych forpoczt, czuwających nad bezpieczeństwem śpiących kolegów.

Rzeczą charakterystyczną dla Kozaków było to, że w żadnym wypadku nie atakowali silniejszego przeciwnika, zawsze przed starciem starali się uzyskać przewagę parokrotną przewagę liczebną i ogniową, nie przyjmując tego bynajmniej za objaw tchórzostwa.
Jednak zdarzały się także przypadki działalności Kozaków wprost bezczelne. Zjawiali się oni jak spod ziemi w miejscach, które wydawały się bardzo bezpieczne. Tak było, kiedy zjawili się oni po bitwie pod Możajskiem tuż obok kwatery cesarskiej, zmuszając do chwycenia za broń nie biorącą udziału w bitwie gwardię cesarską.
Także podczas odwrotu Wielkiej Armii, podczas jej pobytu w Wilnie. Kozacy, mimo tego, że w mieście przebywało multum wojsk Napoleona, nie przejmowali się nim w ogóle, buszując po ulicach i domach, porywając pojedynczych żołnierzy cesarskich.
Podczas potyczek pułki kozackie działały podstępem. Umiejętnie zastawiane pułapki, do której doprowadzano nieprzyjacielskie oddziały, ulubioną kozacką taktyką, mianowicie pozorowana ucieczką. Mamiony przeciwnik, był szeroką ławą wciągany w walki na różnych kierunkach, po czym następnie następował atak ukrytych dotąd odwodów kozackich. Atak ten zazwyczaj wymierzony był z reguły na boki i tyły uwikłanego w bój wroga, co prawie zawsze powodowało u niego ogromne zamieszanie, które kończyło się paniczną ucieczką.
Wtedy ruszały w pościg te niby przed chwilą uciekające jednostki kozackie, prowadząc go z ogromną zapalczywością, jednak głównie wtedy gdy była perspektywa łatwego łupu. Jednak pościg często był zatrzymywany nawet przez garstkę niezdemoralizowanych piechurów.
Nieznajomość tej taktyki spowodowała w początkach kampanii dotkliwe porażki polskiej jazdy, czego koronnym przykładem mogą być starcia pod Mirem i Romanowem. Potyczki te znacznie uszczupliły stany osobowe polskich jednostek.
Jak już wyżej wspomniano Kozacy niechętnie brali udział w potyczkach z udziałem artylerii i piechoty, rzadko też stawali do walki z jazdą regularną, z pola bitwy najchętniej się ulatniali, często niespodziewanie wyłaniając się na tyłach wrogich wojsk, czyniąc zamieszanie w taborach czy w obozowiskach. Uderzali na przeciwnika w luźnym szyku, bezładną kupą, wydając przy tym okrzyki "hurra".

Apogeum działalności Kozaków nastąpił podczas odwrotu Wielkiej Armii spod Moskwy. To wtedy zyskali oni tak ponurą sławę, nieustannie krążąc wokół długiego pochodu resztki wojsk Napoleona, gdyż Kutuzow wolał zdać się na morderczy mróz, nie chcąc nadwerężać regularnego wojska.
Napoleon sam o mało nie wpadł w ręce Płatowa pod Małojarosławcem, do czego nie doszło jednak w wyniku szarży polskich szwoleżerów. Polscy żołnierze dwukrotnie także uratowali marszałka Murata.
W czasie pościgu za uchodzącą armią napoleońską, Kozacy często współpracowali z partyzantka rosyjską, łącząc się w niewielkie grupy, nie przekraczające kilkuset osób, aby utrzymać mobilność oddziału.
Jednostki kozackie napadały głównie na maruderów, licząc na zagrabione w Moskwie łupy. Jednak dowódcy kozaccy skwapliwie pilnowali, aby konie juczne nigdy nie były przeciążone zagarniętym dobytkiem. Nierzadko wydawali nawet rozkaz spalenia zdobyczy, dlatego też Kozacy zatrzymywali tylko pieniądze i zegarki, które uznawali za szczególnie cenne. Resztę łupu starali się jak najszybciej sprzedać.
Z jeńcami, u których znaleziono łupy zagrabione w Moskwie, w ogóle się nie patyczkowano. Mordowano ich, najczęściej okrutnymi sposobami - zostawiając ich bez przyodziania na ogromnym mrozie, lub przywiązując do drzewa i polewając zimną wodą, a temperatura dokonywała reszty.
W czasie odwrotu Wielkiej Armii nielicznymi, którzy umieli sobie poradzić z Kozakami, byli Polacy. To oni służyli do ochrony znękanego tłumu liniowego, wchodząc do akcji zawsze wtedy, gdy do kwatery głównej wpływały meldunki, że na bokach pojawiają się Kozacy.
Po kilku potyczkach cała Wielka Armia, wiedziała już, że na Kozaków jedynym "biczem bożym" są Polacy. Pułki kozackie nie miały prawa tknąć tego, co polskie, czego koronnym przykładem są kilkakrotne szarże szwoleżerów Jerzmanowskiego po utraconą w starciu z Kozakami rogatywkę, którą udało się odzyskać.

Kozacy okazali się jednymi z bohaterów Wojny 1812, odgrywając w niej niezmiernie ważną rolę. Na ich sukcesy złożyło się kilka czynników. Najważniejszym z nich była niewątpliwie nieznajomość taktyki Kozaków w obozie wojsk Wielkiej Armii.
Taktyka ta, polegająca na mobilności oddziałów, częstych zasadzkach i nieprzewidywalności działań były zupełną nowością dla żołnierzy zachodnich, stąd zapewne brały się ich częste porażki. Dla ludzi zachodu Kozacy, w przeciwieństwie do stykających się z nimi od stuleci Polaków, mogli być synonimem dzikości, co miało zapewne wpływ na ich psychikę.
Jednak w początkowej fazie działań pułki kozackie nie były brane pod uwagę jako poważna siła bojowa przez armię cesarza. Zmieniło się to niewątpliwie klęskach kawalerii pod Mirem i Romanowem, dającymi niewątpliwie wiele do myślenia sztabowi Wielkiej Armii.
Jednostki kozackie z racji pewnej niezależności działały niekiedy w sposób zupełnie samodzielny. W przeciwieństwie do wojska rosyjskiego, które w pierwszym etapie działań cofało się aż do Moskwy, Kozacy niepokoili Wielką Armię dniem i nocą, wykorzystując optymalnie znajomość terenu. Ta nie posiadając kawalerii nieregularnej, musiała przeciw Kozakom wysyłać jednostki regularne jazdy liniowej i lekkiej, z każdym dniem uszczuplając stan swego posiadania.
Odwrót Wielkiej Armii przyniósł szczyt nasilenia działań pułków kozackich. Nie ulega wątpliwości, że - prócz głodu, zimna oraz działań wojsk regularnych i partyzantki rosyjskiej, to właśnie aktywność Kozaków była jednym z ważnych czynników, które doprowadziły Wielką Armię do katastrofy. Straty wśród żołnierzy przeciwnika są jednak bardzo trudne do obliczenia, m.in. dlatego, że w 1812 roku bardzo rzadko brano jeńców (z wyjątkiem ważnych osobistości i "języków").
Męstwo Francuzów, okazywane tak często przecież w boju z regularnym wojskiem rosyjskim, podczas odwrotu znikało bez śladu podczas spotkań z Kozakami. Ich każde pojawienie się w pobliżu powodowało paniczną trwogę, a na okrzyk "Les cosaques!", powszechnym odzewem było "Save qui peut!".

(z art. Jarosława Pawłowskiego - ROLA KOZAKÓW W DZIAŁANIACH MILITARNYCH W KAMPANII 1812 ROKU)