Gmina Goniądz

Nieznanane historie – Dionizy Sosnowski z Goniądza (część I)

Przeglądając indeks straconych w więzieniu mokotowskim w Warszawie w 1953 r. natknąłem się na nazwisko Sosnowskiego Dionizego z Goniądza. Nigdy dotąd, zbierając materiały do dziejów miasta nie natknąłem się na tego typu sprawę. Dionizy Sosnowski urodził się 15 sierpnia 1929 r. w Goniądzu jako syn Józefa i Emilii. Po wojnie w styczniu 1952 r. przedostał się do Berlina, gdzie po przeszkoleniu szpiegowskim 4 listopada 1952 r. zrzucony został z samolotu w okolicach Darłowa w byłym województwie Koszalińskim. Wraz z nim skakał kolega Skrzyszowski. Obaj zostali ujęci przez funkcjonariuszy UB.
Idąc dalej tym tropem odnalazłem obszerny artykuł Wojciecha Frazika „Sprawa spadochroniarzy – przyczynek do dyskusji o wiarygodności akt sądowych”, w którym autor analizuje wiarygodność źródeł, gdyż jeszcze kilka lat temu akta spraw karnych (sądowe) były dla historyków podstawowym źródłem do rekonstrukcji dziejów podziemia niepodległościowego. Znajdujące się w nich zeznania, akty oskarżenia, wyroki, a także – jako dowody rzeczowe – oryginalne dokumenty konspiracyjne, musiały często wystarczyć badaczom, którzy próbowali opisać dany fragment powojennej rzeczywistości. Powracało w związku z tym pytanie o wiarygodność tych źródeł. Zdawano sobie, bowiem sprawę z okoliczności, w jakich powstawały, celów, którym miały służyć, a także ich selekcji pod kątem potrzeb aparatu represji. Jak wiadomo, ten zestaw dokumentów, który z Urzędu Bezpieczeństwa via prokuratura trafiał do sądu, był przygotowany tak, by ten ostatni mógł „w majestacie prawa” skazać podsądnego na karę, przewidzianą dla niego w gabinetach partii komunistycznej lub bezpieki.
Wszystkie informacje można uzyskać właśnie z akt sądowych, nie mając dostępu do innych wiarygodniejszych, dla danego fragmentu rzeczywistości źródeł. Podstawą metodologii badań historycznych jest wszakże krytyka źródeł, w tym ich konfrontowanie z innymi. Dzięki powszechnej obecnie dostępności innego typu dokumentacji wytwarzanej przez bezpiekę w toku śledztwa, akt kontrolno-śledczych, można wskazać, jakie niebezpieczeństwa kryją się przy dosłownym odczytaniu akt sądowych i jak dramatyczna rzeczywistość kryła się za gładko brzmiącymi zdaniami z urzędowych formularzy.
Ilustracją tej tezy może być kilka dokumentów związanych z odczytaniem aktu oskarżenia dwóm ujętym przez MBP w ramach sprawy „Cezary” spadochroniarzom wysłanym do Polski przez Delegaturę Zagraniczną WiN. Protokoły odczytania aktu oskarżenia wskazywałyby, że odbyło się to całkowicie bezproblemowo, obaj oskarżeni przyjęli zarzuty do wiadomości i zgodzili się na przyspieszony termin rozprawy. W rzeczywistości było zupełnie inaczej, o czym dowiedzieć się możemy tylko z akt kontrolno-śledczych.
Ale najpierw krótkie przedstawienie sylwetki Dionizego Sosnowskiego: oskarżony Dionizy Sosnowski („Zbyszek”, „Józef”), ur. 15 VIII 1927 lub 1929 r. w Goniądzu, syn Józefa i Emilii z d. Sosnowska. W 1948 r. przyjechał do Warszawy i podjął studia na Akademii Medycznej, jednak wkrótce musiał je przerwać i zaczął pracę jako wychowawca w ośrodku szkoleniowo-wychowawczym. Wiosną 1951 r. został wytypowany przez ZMP na Zlot Młodzieży w Berlinie, co postanowił wykorzystać do ucieczki na Zachód. Wówczas w czerwcu 1951 r. nawiązał z nim kontakt inny podstawowy agent operacji „Cezary” Jarosław Hamiwka „Kamiński”. Wyjazd Sosnowskiego do Berlina został zablokowany, lecz 5/6 I 1952 r. wraz z Januszem Borkowskim „Karolem” został przerzucony do Niemiec.
Odtąd losy Skrzyszowskiego i Sosnowskiego potoczyły się równolegle. Zostali skierowani na zorganizowany przez Delegaturę Zagraniczną WiN przy pomocy amerykańskich instruktorów kurs radiotelegrafistów z elementami szkolenia dywersyjnego. Sosnowski ukończył go w sierpniu i na kilka dni w tajemnicy przed pozostałymi uczestnikami i Amerykanami został skierowany do Londynu, gdzie przeszedł szkolenie na radiostacjach angielskich. Obaj w nocy 4/5 XI 1952 r. zostali zrzuceni na Pomorzu i podjęci przez „V Komendę WiN”, która przejęła przywieziony przez nich sprzęt, wyposażenie i pieniądze. Umieszczeni na melinach „organizacji” sporządzali pisemne raporty z przebiegu kursu i konspekty szkoleniowe. Po wyciągnięciu z nich wszystkich informacji, 6 XII 1952 r. zostali aresztowani.
Od chwili zatrzymania obaj skoczkowie byli całkowicie bez szans. W rękach bezpieki znajdował się cały materiał dowodowy, aczkolwiek aby nie dekonspirować prowokacji, śledczym zabroniono ujawniać, że posiadają notatki skoczków ze szkolenia w Niemczech . Umiejętnie jednak dozowano nacisk psychiczny i sugerowano, że bezpieka posiada szeroką wiedzę o ich działalności. Sprawiło to, że obaj składali obszerne zeznania, aczkolwiek nie od pierwszej chwili i niektóre informacje zataili. Wiele wskazuje, że byli świadomy prowokacji lub sądził, że wpadka objęła raczej jego przełożonych. Pierwszy publikowany niżej dokument dowodzi, że aresztowanych zwodzono obietnicą łagodniejszego wyroku i poddano „praniu mózgu”, co skłoniło ich do pogodzenia się z kierunkiem śledztwa i przygotowywanego procesu. Obaj spodziewali się kary śmierci, a jednak podczas zapoznawania ich z aktem oskarżenia podjęli dramatyczną próbę zmiany swojej sytuacji. Szczególnie zdecydowanie występowali przeciw zarzutowi przechowywania przez nich spadochronów, radiostacji, broni i innego sprzętu oraz przedstawiania przywiezionych przez nich dla organizacji pieniędzy jako ich własności – korzyści, którą przyjęli za działalność szpiegowską. Wszystkie protokoły rewizji znajdujące się w aktach sądowych datowane są na 6 XII 1952 r., czyli na dzień zatrzymania. Przy bliższej analizie zobaczymy jednak, że jedne – i drugie są autentyczne – sporządzone są przez funkcjonariuszy z ekip zatrzymujących skoczków (o ich składzie mówią dokumenty z akt operacyjnych) i nie zawierają nic nadzwyczajnego poza ampułkami trucizny, które skoczkowie nosili przy sobie, drugie zaś sporządzone są przez funkcjonariuszy Departamentu Śledczego, (do którego zatrzymani trafili dopiero ok. 18 grudnia), zawierają szereg uchybień formalnych, ale przede wszystkim „dokumentują” przejęcie przez MBP spadochronów, broni itd., które w rzeczywistości były tam od 5 XI 1952 r. W ten sposób zapewniono istnienie dowodów rzeczowych do sprawy.