Gmina Goniądz

Surfowanie po goniądzku

Jak co roku przyjechałem do Goniądza przed 1 listopada, aby odwiedzić groby najbliższych i znajomych. W wolnych chwilach gawędziliśmy z rodziną o różnych sprawach, w tym o tych z wiązanych z miastem. Od wujka dowiedziałem się o uruchomieniu sieci hot-spotów w Goniądzu.
Według jego słów 1 października br. Urząd Miejski, poinformował na urzędowej stronie, że rozkład sygnału na terenie miasta został tak dobrany, żeby pokrył obszary najczęściej odwiedzane przez turystów.
Wujek też dodał, że zapewne dla pokazania, że coś się jednak w mieście dzieje - chociaż gołym okiem widać w nim i gminie tradycyjną kulikowską szarość i bylejakość, w której jedyne jasne punkty stanowi to, co we własnym zakresie i za prywatne pieniądze robią mieszkańcy miasta i gminy.
Na dowód jednak, że za nieudolnych rządów burmistrza Kulikowskiego niczego się nie da w Goniądzu zrobić normalnie, w tej samej informacji można przeczytać: w związku ze zgłoszeniem problemu z połączeniem do Hot-Spotów z urządzeń mobilnych prosimy o nie łączenie się do Internetu z telefonów komórkowych i tabletów. A to ci niespodzianka pomyślałem, z czego więc mają się łączyć turyści do internetu w Goniądzu? Może z przenośnych plecakowych, komputerów stacjonarnych zasilanych ręcznym dynamem. Wspólnie stwierdziliśmy, że zamiast przepraszać za wynikłe problemy, trzeba było podejść do turystycznego uinternetowiania Goniądza poważnie i to wiosną, kiedy rozpoczyna się sezon. Teraz, jesienią, nie ma co gonić jak głodny chart za królikiem po nadbiebrzańskich łąkach, wystawiając nasze miasto na pośmiewisko.
Ale, postanowiłem sam sprawdzić, jak faktycznie działa „cud internetowy” w Goniądzu. Okazało się na miejscu, że internet daje się już w listopadzie w Goniądzu uruchomić z tableta, ale działa tak, że może być jedynie przyczyną rozległej nerwicy u potencjalnego użytkownika. Żeby z niego skorzystać, trzeba przejść idiotyczna procedurę rejestracji (kto ją wymyślił, czy nie jakiś schizofrenik?), z podaniem wszelkich danych adresowych i telefonicznych.
Kiedy wreszcie się z tym uporałem, otrzymałem hasło dostępu i dopiero zaczęła się jazda. Na parkingu pod urzędem, strona gminy otwierała się jak za starych, zapomnianych wydawałyby się już czasów. Prędzej byłoby wejść na górę i poprosić urzędnika o informację, gdyby było otwarte.
Na odebranie poczty potrzebowałem kilku minut, a w trakcie 10-minutowej sesji połączenie zrywało się dwukrotnie, zmuszając do ponownego wklepywania hasła i logowania się do systemu. Siedząc tak na ławce przed Urzędem wymyśliłem radę dla potencjalnych odbiorców: Otóż ewentualnym desperatom polecam zabranie ze sobą kanapek i termosu z ciepłą herbatą, żeby spokojnie wykorzystać czas na posilenie się i zajęcie czymś nerwów w trakcie hot-spotowego „surfowania po goniądzku”. Ale już tak na poważnie, za radą wujka wybrałem inne rozwiązanie, mianowicie zjechałem kilkadziesiąt metrów nad rzekę do Bartlowizny. I o dziwo tam nie miałem kłopotu połączenia się z internetem na całym jej terenie - nie było też problemu rejestracji i haseł. Strony otwierały się płynnie i bez czekania, a herbatę zamówiłem w Karczmie nie musiałem, więc taszczyc ze sobą termosu. Okazuje się więc, że można tak prostą w dzisiejszych czasach rzecz, jak otwarty dostęp do internetu, przeprowadzić normalnie, również w Goniądzu. Pod warunkiem jednak, że wykonawcą nie jest instytucja lub firma zarządzana przez Burmistrza - jak spuentowali to moi najbliżsi przy pożegnaniu.

Jacek Zastocki (Warszawa)
do wiadomosci:
echoniesie@wp.pl
poczta@szuwarygoniadz.pl