<<< wstecz .::.

Wspomnienie o Henryku Stasiewiczu




Henryk Stasiewicz urodził się 21 czerwca 1940 r. w Knyszynie. Szkołę Podstawową i Liceum Ogólnokształcące ukończył w Knyszynie. Następnie uzyskał kwalifikacje nauczycielskie, kolejnym etapem były studia na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach uwieńczone tytułem mgr fizyki.
Pracę w zawodzie nauczyciela rozpoczął w Szkole Podstawowej w Jasionówce na stanowisku dyrektora, było to w latach 1962 - 1965. Od roku 1965 do 1972 był nauczycielem fizyki w Liceum Ogólnokształcącym w Mońkach. W latach 1972 - 1975 pracował na stanowisku wizytatora metodycznego fizyki i chemii w Wydziale Oświaty Prezydium PRN w Mońkach. W latach 1975 – 1992 był dyrektorem Zespołu Szkół Rolniczych w Knyszynie, którego był założycielem. Na tym stanowisku pracował aż do przejścia na emeryturę.

Pana Henryka Stasiewicza poznałem będąc uczniem klasy szóstej szkoły podstawowej w domu dziadków mieszkających wówczas przy ulicy Rynek 17 w Knyszynie. Pan Henryk przychodził do dziadka Mieczysława na szachy, wówczas obaj Panowie zachęcali mnie do gry pozwalając ze sobą co jakiś czas rozegrać partię szachów, a nawet ją wygrać. Pan Henryk podarował mi jako początkującemu książkę - podręcznik o tej królewskiej grze. Kolejnym spotkaniem z Panem Stasiewiczem, które ciepło wspominam, był to kontakt na rejonowych zawodach w biegach narciarskich prowadzonych przez nauczyciela w-f Pana Tadeusza Paszuna, w okresie znaczących sukcesów w tej dyscyplinie uczniów szkół knyszyńskich. Pan Henryk jako jedyny z dyrektorów podjął trud przyjścia na Gajową Górę, po kopnym śniegu i obserwowania zawodów oraz na bieżąco składania gratulacji.

Uwarunkowania rodzinne i moje zainteresowania skierowały mnie do szkoły średniej w Białymstoku, do której dojeżdżałem z Knyszyna. Słysząc w autobusie bardzo pochlebne komentarze rówieśników uczących się w knyszyńskich szkołach średnich i zawodowej byłem dumny, że pochodzę właśnie z tej miejscowości. Knyszyn był wówczas miasteczkiem, w którym funkcjonowały dwie szkoły średnie. Współautorem sukcesu edukacyjnego Knyszyna końca lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku był Pan Henryk Stasiewicz. Naturalną konsekwencją znaczącego wzrostu liczby uczniów były decyzje: najpierw adaptacji a następnie budowy bazy lokalowej szkoły rolniczej. Niestety podjęty przez Gminę wysiłek inwestycyjny w tym zakresie nie powiódł się. Kolejni włodarze nie potrafili sobie poradzić z zakończeniem budowy „szkoły rolniczej”, nad którą zaciążył chyba zły los. W tzw. międzyczasie niepowodzenie Knyszyna wykorzystały Mońki, gdzie utworzono szkołę rolniczą, która następnie stała się bazą do rozwoju oświaty zawodowej w Mońkach.

Okres funkcjonowania Zespołu Szkół Rolniczych w Knyszynie, których Dyrektorem był Pan Henryk Stasiewicz był najlepszym okresem w dziejach oświaty knyszyńskiej. Dzięki zaangażowaniu Pana Henryka Stasiewicza, wielkiej życzliwości, rozumieniu potrzeb młodzieży, w szczególności pochodzącej ze wsi, bardzo wielu otrzymało szansę ukończenia szkoły średniej i zdania matury.
W tym okresie również dzięki „życiowemu” podejściu Pana Dyrektora wielu dorosłych mogło potwierdzić swoje kwalifikacje rolnicze, co często warunkowało podjęcie fundamentalnych decyzji życiowych o budowie i prowadzeniu gospodarstwa rolnego.

Pan Henryk Stasiewicz należał do stosunkowo nielicznej grupy aktywnych knyszynian wyznaczających kierunki rozwoju Gminy. Był przez wiele lat radnym miejskim, w tym przez trzy kadencje jej przewodniczącym, członkiem rad nadzorczych Gminnej Spółdzielni i Banku Spółdzielczego. Uważał, że rozwój miasteczka zależy przede wszystkim od potencjału instytucjonalnego zaspokającego potrzeby, zapewniającego pracę i czyniącego miejscowość atrakcyjną do zamieszkania.
Pan Henryk Stasiewicz do opisywania zdarzeń bieżących często używał przysłów i anegdot, których znał wyjątkowo dużo. Pamiętam dyskusję z roku 1996 podczas sesji Rady Miejskiej przed podjęciem rozstrzygnięcia w sprawie wyboru rozwiązania gospodarki ściekowej: budowy oczyszczalni ścieków
w Knyszynie lub budowy kolektora do oczyszczalni w Krypnie. Burmistrz, Pan Andrzej Matyszewski wówczas opowiedział się za rozwiązaniem drugim. Po wymianie argumentów zwolenników obu rozwiązań w zakresie kosztów inwestycji i późniejszej eksploatacji zabrał głos radny –senior Pan Henryk Stasiewicz. W bardzo emocjonalnym wystąpieniu wskazał na korzyści płynące z dysponowania własną oczyszczalnią (możliwość kształtowania cen i miejsca pracy) oraz wskazywał na zagrożenia wynikające z oddania uprawnień władczych w ręce zarządu sąsiedniej gminy.
W swojej wypowiedzi użył kilkakrotnie przysłowia i nim też zakończył wystąpienie a brzmi ono, cyt: „Z cudzego wozu zsiadaj choćby i wpół drogi”.

Moim zdaniem ta wypowiedź przesądziła, Panu Henrykowi Stasiewiczowi w dużej mierze Knyszyn zawdzięcza wybór tańszego w eksploatacji rozwiązania – dzisiaj skutkującego niższymi opłatami dla mieszkańców.
Kolejnym momentem, w którym decydowały się losy ważnej instytucji knyszyńskiej a mianowicie szpitala – wyróżnika miejskości Knyszyna, Pan Henryk Stasiewicz poświęcił wiele czasu i energii aby wspólnie z kolegą Panem Tomaszem Krawczukiem i grupą Pań na czele z Paniami Ireną Wysocką i Teresą Rutkowską mobilizować knyszynian i przyjaciół Knyszyna do obrony samodzielnego bytu szpitala poprzez utworzenie Gminnego SPZOZ-u. Po wygranej batalii był w nielicznej grupie osób które nie krytykowały mnie za złożenie wyrazów uszanowania i podziękowania za pracę odchodzącym do Moniek, na ręce Pana doktora Augustyna Jarzyny w przeddzień przeprowadzki Oddziału Przewlekle Chorych, co sobie bardzo ceniłem. Bo Pan Dyrektor Henryk Stasiewicz uważał, że w życiu trzeba mieć zasady, one są ponadczasowe, należy według nich postępować , nie ulegać wahaniom koniunkturalnym.

Obok działalności społecznej służącej ogółowi społeczności lokalnej, Pan Henryk był też zwyczajnie dobrym, życzliwym sąsiadem. Wiem, że pomagał swoim bliższym i dalszym sąsiadom występować z powodzeniem do urzędów w ich indywidualnych sprawach, służąc przy tym swoją wiedzą i radą.
Prywatnie, Pan Henryk był osobą wyjątkowo towarzyską. Cechami, które zwracały uwagę od początku znajomości z Nim były optymizm, pogoda ducha i niezwykłe poczucie humoru. Był człowiekiem niezwykłym, rozmawiając z Nim nie wyczuwało się różnicy wieku, przy tym jako nauczyciel w dyskusji nigdy niczego nie narzucał, był dla mnie Przyjacielem.

Nie jestem uczniem Pana Profesora, niemniej jednak z relacji koleżanek i kolegów mogę powiedzieć, że był pedagogiem dającym dużo z siebie, należał do tych nauczycieli, którzy chętniej nagradzali niż karali. Wielką życiową pasją Pana Henryka była historia regionalna, zakochany był w dziejach Ziemi Knyszyńskiej. Odkrywając przeszłe zdarzenia i opisując je współcześnie nie ograniczał się tylko do opowiedzenia o nich, starał się znaleźć związki przyczynowo–skutkowe, podkreślał uwarunkowania wynikające z miejsca i czasu.

W swoich opracowaniach książkowych, które w większości był zmuszony wydawać własnym nakładem, podkreślał wyjątkowość miejsca i zdarzeń mających miejsce w Knyszynie, na styku kultur i granic państwowych, w miasteczku w którym istniały obok Polaków licznie reprezentowane grupy współmieszkańców pochodzenia żydowskiego, rosyjskiego i niemieckiego, którego koloryt wzbogacały odpowiednio wyznawane religie: katolicka, judaizm, prawosławie i kościół unicki oraz wyznania protestanckie. Szczególnie cenne w pracach Pana Henryka jest wydobywanie i uwypuklanie zdarzeń powszechnie przyjętych za mniej istotne, a które zdaniem autora należy podnieść do rangi decydujących. Genialna pamięć, imponująca wiedza historyczna, poddawanie racjonalnym osądom zdarzeń przeszłych w połączeniu z pięknym, barwnym opowiadaniem czyniły bycie w towarzystwie Pana Stasiewicza czasem niezwykłym.

Pan Henryk Stasiewicz swoją historyczną pasję realizował miedzy innymi w aktywnej działalności w Knyszyńskim Towarzystwie Regionalnym im. Zygmunta Augusta. On inicjował i uczestniczył w przedsięwzięciach podkreślających historyczność Knyszyna. Zapamiętałem Jego cenne uwagi zgłaszane w czasie budowy Pomnika Zygmunta Augusta i tablicy poświęconej rocznicy podpisania przez Króla Zygmunta Augusta ustawy leśnej. Sądzę, że młodsi koledzy dostrzegli w Nim swego mistrza, a Towarzystwo wypracuje godny sposób upamiętnienia Pana Henryka Stasiewicza i wcześniej zmarłego Pana Edmunda Chodorowskiego.
Wielkie wrażenie na mnie i osobach, którym pokazywałem zrobiło opracowane przez Pana Henryka wspólnie z żoną drzewo genealogiczne Rodu Dzienisiewiczów zarówno co do treści – okresu opracowania, jak i szaty graficznej. Nieznających informuję, ze chodzi o rodzinę żony Pani Anny z domu Dzienisiewicz. Szczególnego smaku temu opracowaniu dodaje czasowa obecność Daniela Olbrychskiego. A ja z kolei po zapoznaniu się ze wspomnianą genealogią mogę powiedzieć, że przez Fidrockich jesteśmy, co prawda dalekimi, ale jednak powinowatymi.

Nagła i przedwczesna śmierć Pana Henryka Stasiewicza zaskoczyła wszystkich. Z głębokim żalem pożegnaliśmy Go 12 stycznia 2013 r. na cmentarzu Św. Marka w Knyszynie. Odszedł w wieku 73 lat. Spojrzenie na drogę życiową Pana Henryka Stasiewicza wywołuje głęboki szacunek, napawa wiarą w Knyszyn. Poeta Jan Lechoń pisał o polskiej historii: „Czyż są dzieje piękniejsze niż nasze”, Pan Henryk Stasiewicz swoją pracą i pasją upewnił nas w twierdzeniu: „Czyż są dzieje piękniejsze niż nasze knyszyńskie”.

Antoni Stefanowicz