<<< wstecz .::.
Dla diety Panie, dla diety...
Czas biegnie nieubłaganie i już za rok kolejne wybory samorządowe. Okres przedwyborczy, to dla mieszkańców czas wprowadzania w błogi nastrój marzycieli, wierzących że składane obietnice się spełnią. Do tego czujemy się ważni, bo od nas coś zależy i o nasz głos się walczy.
Zanim zacznie się „kolędowanie” (odwiedzanie naszych domów) przez kandydatów na radnych, burmistrza, mamy czas aby się do tego przygotować. Radnym, burmistrzem teoretycznie może być każdy, co nie znaczy jednak, że bez koniecznych do pełnienia tej społecznej funkcji cech osobowych, można być skutecznym i w pełni realizować się w tej roli.
Taki dziś urok demokracji, w której wszyscy mają coś do powiedzenia, ale zwykle wtedy, gdy nie trzeba się zbytnio znać na omawianej materii. Często różnice charakteru, sytuacji życiowej, zawodowej i politycznej, powodują, iż osoby teoretycznie sprawujące tą samą funkcję - w istocie zajmują się czymś zupełnie innym. Bez przesadnego dzielenia włosa na czworo wyróżniłbym trzy główne typy radnych.
Pierwszym z nich jest tzw. „społecznik”. Działa zazwyczaj tak samo, jak wtedy, gdy jeszcze nie był radnym - dzwoni i chodzi do poszczególnych urzędników i stara się ich przekonywać do swoich koncepcji. Głównym celem działania są tzw. interwencje, czyli sprawy zgłaszane przez mieszkańców, zazwyczaj bardzo indywidualne. Zazwyczaj dla takich radnych tego rodzaju sytuacje są głównym źródłem satysfakcji ze sprawowania mandatu. Istotę swojej pracy postrzegają bowiem jako „pomaganie ludziom”. Jednak w większości przypadków, gdy pomagamy jednym swoim działaniem możemy zaszkodzić innym.
Drugi typ radnych to „polityk lokalny”. Podstawowym narzędziem jego działania jest zgłaszanie projektów uchwał, poprawek, interpelacji czy budowanie nacisku społecznego za pomocą mediów. Tego typu działanie niewątpliwie będzie nie w smak burmistrzowi, który najchętniej rządziłby sam.
No i trzeci typ radnego. A to bardzo popularny niestety „radny - dieta”. Jego zmartwieniem jest aby być w kilku komisjach, dietę pobrać najlepiej przed sesją, żeby w miarę bezkonfliktowo spławić mieszkańców - no i żeby ten radny „polityk lokalny” swoimi wystąpieniami nie przedłużał posiedzeń komisji i sesji na tyle, aby „obiadzik” w domu wystygł.
Śmiem sadzić, że gdyby radni wykonywaliby swoje obowiązki bez diet, przy wcześniejszych oraz najbliższych wyborach chętnych do tych funkcji byłoby o 80 procent mniej. Nasz kraj powinien zacząć wzorować się na niektórych państwach „zachodniej europy” i doprowadzić do takiej sytuacji, w której piastowanie funkcji radnego jest zaszczytem, a ten zaszczyt jest jedynym wynagrodzeniem, jakie dana osoba otrzymuje.
Kolejną kwestią jest frekwencja w wyborach, która rzadko przekracza 50 %. W większości przypadków ci mieszkańcy, którzy nie uczestniczą w głosowaniu później najwięcej mają do powiedzenia.
Nasze wybory mają bezpośredni wpływ na jakość naszego życia, na wygląd najbliższego otoczenia, na zmiany jakie w nim mogą nastąpić. Aby dokonać dobrego wyboru na radnego czy burmistrza musimy zgadzać się z jego poglądami oraz pomysłami na rozwój, jakie przez najbliższe lata kadencji będą mu przyświecać.
Od połowy 2012 r. coraz częściej spotykam się z pytaniem czy będę startował w najbliższych wyborach na Burmistrza Moniek. Na początku przyjmowałem to z uśmiechem na twarzy i odpowiadałem, że nigdy o tym nie myślałem. Z drugiej strony patrząc nie jest to decyzja, którą można podjąć z dnia na dzień. W historii mieliśmy już kandydatów np. „premiera z Krakowa” i wiemy jak to się skończyło. Na dzień dzisiejszy zajmuję się pracą zawodową oraz wykonywaniem mandatu radnego zgodnie ze złożonym ślubowaniem.
Patrząc przyszłościowo; jedna osoba sama nic nie zrobi. Aby zdecydować się na kandydowanie trzeba mieć wokół siebie ludzi, w których będzie się miało twórcze oparcie. Czyli nie potakiwaczy, nie fachowców z klasy BMW (bierny, mierny, ale wierny), ale osoby ze swoim zdaniem i charakterem, którzy krytycznymi uwagami są w stanie podnieść jakość pracy Burmistrza (urzędu).
„Bo tam gdzie zaczyna się tajemnica działania urzędu gminy kończy się odpowiedzialność”. Przykre jest to, że ludzie boją się podpisywać petycję w sprawie, która bezpośrednio ich dotyczy, gdy usłyszą, że ma trafić do urzędu, „ale wie Pan moja córka (syn) tam pracuje…”.
Głoszenie przez obecnego Burmistrza i osoby blisko z nim związane, że moje artykuły pisane w gazecie „Wiadomości Lokalne” nie są mojego autorstwa oraz nie ma w nich rzetelnych informacji mogę skomentować tylko w jeden sposób - Informacje zawarte w moich artykułach pochodzą przede wszystkim z Biuletynu Informacji Publicznej strony internetowej Urzędu Miejskiego w Mońkach. Trudno sobie wyobrazić, że dane tam zawarte nie są prawdziwe.
„Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. Później wygrywasz” - Mahatma Gandhi.
Cezary Grygo