<<< wstecz .::.
A niech go Bies…
Mówi się, że do wszystkiego trzeba dojrzeć, ale bywa też tak czasami, że ktoś złapie nagłą iskrę jakiegoś pomysłu i nie czekając na dłuższe prze-myślenia przystępuje dziarsko do dzieła...
Ostatnio, w przenośni i dosłownie "zaIskrzyli" tak monieccy radni. Już na starcie swojej kadencji - na styczniowej sesji wyrazili zgodę na oddanie do Muzeum Lotnictwa samolotu Bies, stojącego w centrum miasta i ustawienia w jego miejsce “wzlatującej w niebo Iskry”. Rzekłby ktoś - "jeden pies - Iskra czy Bies"… Mońki są jednak młodym miastem i na palcach można policzyć materialne ślady jego historii. Kościół MB Częstochowskiej, dworzec PKP, duży pomnik, pamiątkowy powiatowy głaz przy Policji i samolot. Jeden z niewielu w Polsce, naszej rodzimej produkcji "Biesów" - o którym krążą opowieści po obu stronach oceanu. Tak rzadki, że już poprzedniego burmistrza nachodzili różni chętni, proponując w zamian inne, nowsze skrzydlate maszyny.
Argumentacja, że trzeba oddać samolot, ponieważ jego utrzymanie kosztuje - nie wygląda na poważną, bo co dzisiaj nie kosztuje? Nawet cukier kosztuje, o chlebie i benzynie nie wspominając.
Kosztuje utrzymanie dróg i chodników, amfiteatru, skweru przy głównej ulicy - wybudowanego przez burmistrza Męczkowskiego. Może w związku z tym pozamykać drogi i chodniki, rozebrać amfiteatr a miejsce skweru ponownie zasypać piachem i posadzić drzewa? Wtedy nie będzie kosztowało…
Skoro jednak monieccy radni uważają, że ten samolot - jedyny obiekt powszechnie kojarzący się z miastem - należy zamienić na odrzutowe cygaro na kołach, to może nie bawić się i pójść na całość?
W jego miejsce można dla przykładu naszykować gustowny postumencik i ustawić na nim bohatera "Czterech pancernych" z lufą jak marzenie. Brzydko by nie było może a i dzieciaki nie musiałby się tak wysoko drapać żeby zajrzeć do środka. Jeżeli natomiast Państwo radni uznają, że T-34 to bolszewia i zabytek, można pokombinować chociażby z jakimś poafgańskim Rosomakiem. Pomalowanym w czerwono-żółte barwy i z miejską panną w koronie na pancerzu. Gwarancja, że zjadą się wszystkie telewizje świata i promocja Moniek pewna a sława w okolicy i po nadbierzańskich “bielach” też niebywała…
Utrzymanie pancernych wozów mniej by kosztowało niż skrzydlatej Iskry, bo jakby trafił się jakiś niedobry wandal - to na takie maszyny musiałby co najmniej z palnikiem albo jakąś wiązką granatów. Grad również nie potłucze ich tak łatwo jak plastikową osłonę samolotu.
A na koniec tak już zupełnie poważnie. Może po 20 latach monieckiej demokracji i samorządu, przyszedł wreszcie czas żeby radni stali się rzeczywistymi przedstawicielami mieszkańców i swoich wyborców?
Zakładanie klubów i uzgadnianie głosowań przed sesjami zostawmy posłom. Przy obecnym kształcie naszego politycznego systemu nie mają oni innego często innego wyjścia niż posłuszne podnoszenie ręki, bez względu na własne zdanie w konkretnym temacie.
Radny nie musi się martwić, że przy następnym wyborach ktoś go nie wystawi na listę, ale powinien pamiętać o tym, że jedna przedwyborcza wędrówka może się okazać niewystarczająca, jeżeli nie okaże potrzebnego szacunku ludziom w trakcie kadencji. Podstawowym elementem takiego szacunku jest pytanie ludzi o zdanie przed podjęciem istotnych dla nich decyzji. Taką istotną decyzją jest również uchwała w sprawie oddania monieckiego samolotu.
Szanowni Mieszkańcy Moniek i Powiatu! To Wasze miasto i Wasz samolot. Jak sądzicie: rozumna ta chwała Rady Miejskiej z jego oddaniem, czy raczej zupełne kretyństwo? A może nie ma dla Was zupełnie znaczenia, co będzie stało na skwerze przy poczcie?
Krzysztof Pochodowicz
wiadomosci.lokalne@wp.pl