<<< wstecz .::.

Porozmawiajmy o Polsce

Nie bardzo lubię określenia "samorządowiec". Zostałem wychowany w państwie rządzonym centralnie i moja gmina nie jest dla mnie Małą Ojczyzna, tylko częścią Dużej Ojczyzny, jakim jest Polska. Dbając o gminę, dbam w pewnym zakresie o interes mojego kraju.
Samorząd jest na pewno dobrym pomysłem, ale trzeba zwrócić uwagę na to, jak został w ostatnich czasach zdewaluowany. Rządzący zajmują się prawie wyłącznie ciągłymi kłótniami między sobą a normalne życie spychane jest na dół, cała reszta życia społecznego spychana jest na dół i mieści się w określeniu "wójt musi" bez refleksji czy może, czy fizycznie jest w stanie?
Co rozsadza tak naprawdę finanse gmin… Mamy szum informacyjny ocierający się czasami chyba nawet o kłamstwa podawane z pełną premedytacją w mediach, że "Unia daje…" Tylko ze Unia nigdy nie daje 100% i zawsze trzeba mieć część własnych pieniędzy a ich nie ma, bo finanse gmin są tak ustawione, że pieniędzy wystarcza na bieżące zadania, a na zadana inwestycyjne tak naprawdę po prostu ich nie ma? Gminy biorą więc kredyty i pożyczki, ograniczają swoje możliwości na przyszłość, żeby mieć pieniądze na sfinansowanie tych różnych działań.
Innym problemem jest to, że dochody samorządów maleją a za chwile gminy przekroczą progi zadłużenia blokując się w swoich możliwościach inwestycyjnych. Jakby tego mało, Minister Finansów usilnie stara się o zmniejszenie samorządom pułapu zadłużania się.
Za jakiś czas środki unijne będą trudniej dostępne. Prawdopodobnie nie będzie już kontynuacji Regionalnych Programów Operacyjnych - kierowanych na szczeblu lokalnym do samorządów. Większość pieniędzy z RPO (ponad 90%) trafia do miast. Ma natomiast pozostać będący mniejszym działaniem, PROW - czyli inwestycje materialne związane z rolnictwem i terenami wiejskimi, ale co z tego, że będą pieniądze z zewnątrz, jeżeli przy obciążonych kredytami budżetach gmin nie będzie jak ich wykorzystać. Jak mawia się na wsi - "nic po chlebie, kiedy brak zębów".
Rzecz o tyle bolesna, że jesteśmy w Polsce ciągle albo przed wyborami, albo po wyborach i nikt tak naprawdę nie chce powiedzieć rzeczy niepopularnych. System danin (podatków) i opłat musi się w tym kraju zmienić! Państwo pod różnymi pretekstami ogranicza subwencje, a na to miejsce nic nie wchodzi.
Subwencje dzielą się na dwa rodzaje - służące konkretnemu celowi jak np. subwencje oświatowe (zazwyczaj są za małe) oraz subwencje ogólne - na wszystko co jest gminie potrzebne, np. na utrzymanie samego urzędu, dróg, budynków publicznych, itd. Są one rodzajem wyrównywania dochodów.
Jeżeli np. bogata Warszawa ma tych dochodów więcej w stosunku do liczby ludności - przekraczając określony wskaźnik, to musi ich część oddać do budżetu państwa. Wg pewnego algorytmu wylicza się, że dla innej gminy trzeba do budżetu dołożyć. W PRL wszystkie dochody szły do budżetu państwa i wracały z powrotem. Nie było dochodów lokalnych istniejących dzisiaj i będących bardzo nierównymi w całym kraju. Nasuwa się więc pytanie, co powoduje, że te dochody jeszcze maleją?
Na terenach wiejskich najlepszymi płatnikami podatków są takie firmy jak kolej, telekomunikacja, energetyka itp. Posiadają one majątek, który regularnie przeceniają, gdyż amortyzuje się on i traci na wartości. W związku z tym firmy te płacą coraz mniejsze podatki, a są to najbardziej znaczące podatki lokalne. Ponadto pochodzący z 1990 roku system podatkowy w polskich samorządach jest anachroniczny, np. podatek rolny jest uzależniony od ceny żyta. Cena żyta zależy od urodzaju lub nieurodzaju. I paradoksalnie źle jest, jeżeli jest urodzaj, bo cena jest wtedy bardzo mała, na czym traci rolnik, gdyż ma z tego tytułu mniejsze dochody jak również gmina, bo podatek maleje.
Natomiast, jeżeli jest nieurodzaj, to siłą rzeczy rolnik na tym dużo nie zyskuje mając mało albo nic do sprzedania a podatek rośnie. Wtedy reakcja rady gminy (składającej się przeważnie z rolników) jest zazwyczaj taka, że obniża sobie podatek, ale gmina jest karana dwukrotnie. Jeżeli bowiem podatek jest o złotówkę mniejszy niż dopuszcza prawo, to drugą złotówkę obcina państwo z subwencji ogólnej - za karę a ludzie nie patrzą na to, że gmina musi wykonać pewne zadania.
Uważają, że należy im się dobra droga, czy dowiezienie dziecka do szkoły, ale nie chcą za bardzo płacić wyższych podatków - co nie dziwi – tylko, że jak istnieje "Państwo", to muszą również istnieć daniny publiczne w takiej wysokości, aby mogły one zaspokoić wymogi tego właśnie społeczeństwa.

I tu dochodzimy do pytania: Czym jest państwo? Państwo to wszyscy obywatele. Państwo to nie jest mityczny twór, nie drukarnia z pieniędzmi - państwo to jesteśmy my wszyscy. Jakie to proste!
Dobre państwo to takie państwo, w którym uczciwi, mądrzy i odważni ludzie dobrze rządzą. My mamy państwo, w którym nie zawsze tacy ludzie rządzą - i to już od jakichś 300 lat…
Kolejnym absurdem jest podatek od nieruchomości.

Marek Stankiewicz