DEMONOLOGICZNE ASPEKTY KULTURY LUDOWEJ...

fot. Internet Kultura ludowa obejmuje swym zasięgiem dwa obszary: kulturę materialną i kulturę duchową. Oba były i są ze sobą silnie powiązane mimo ustawicznych przemian. Dotyczy to nie tylko kultury materialnej zmieniającej się pod wpływem procesów zachodzących w sferze społecznej i przyrodniczej, ale także kultury duchowej dążącej do opisu świata i określenia w nim miejsca człowieka. Odzwierciedleniem tych dążeń stał się świat ludowych wierzeń demonicznych. Wierzenia te odgrywały w życiu mieszkańców wsi bardzo ważną rolę, organizując kodeks zasad moralnych, spełniając funkcję magiczno - religijny i tłumacząc większość zjawisk oraz procesów zachodzących w przyrodzie. Świat wierzeń ludowych nie należał do skostniałych, zmieniał się wraz ze zmianami społecznymi i kulturowymi, a więc zmieniał się także w sferze wierzeń demonicznych. Odchodziły w zapomnienie te elementy, które przestały spełniać swoją dotychczasową funkcję, które utraciły rolę czynnika inspirującego w ludowym systemie wartości i norm. Przemiany te nasiliły się szczególnie w okresie powojennym.

Specyfika ziem leżących między Narwią, Biebrzą i Brzozówką, czyli ziem z pogranicza kultur spowodowała, że spotykamy tu wierzenia demoniczne typowe dla folkloru polskiego, jak też litewskiego, ruskiego i pruskiego. Oprócz wierzeń regionalnych występują tu wierzenia rozpowszechnione w Europie, a także na całym świecie. Upiór, wilkołak czy diabeł to symbole diaboliczne rozpowszechnione na każdym kontynencie. Na terenie pogranicza występują wierzenia związane z charakterystycznym miejscem czyli: cmentarze, miejsca tragicznej śmierci czy nawiedzone domy, z bezpostaciowym charakterem istot demonicznych takich jak: duchy, odgłosy, ogniki, z istotami o postaci ludzkiej: duchy osób zmarłych, diabły, rusałki, karły, upiory, z istotami o postaci zwierzęcej: wilkołaki, duchy zwierząt, zwierzęca ostać diabła. Do oddzielnej kategorii wierzeń należą postacie półdemoniczne do których zaliczymy wróżki i czarownice. Oczywiście nie jest to ściśle obowiązujący podział, gdyż poszczególne kategorie nakładają się na siebie.
Wierzenia w nawiedzone domy, duchy na cmentarzach czy przy wolno stojących krzyżach rozpowszechnione są na terenie całej Polski. W polskiej demonologii ludowej miejsca związane z postaciami demonicznymi są miejscami specyficznymi. Najbardziej charakterystycznym miejscem jest cmentarz. Miejsce pochówku jest głównym obiektem "działalności" postaci demonicznych. Na cmentarzach objawiają się postacie związane z sylwetkami ludzkimi, czyli upiory i zjawy. Nie spotyka się tam innych postaci demonicznych takich jak diabły, zmory czy rusałki. Pojawiające się tam postacie mogły być "zwykłymi" duchami zmarłych lub upiorami, które wychodziły z grobu po to by wypić ludzką krew. Ten ostatni przypadek rzadko się notuje na opisywanych terenach, a w ostatnich czasach mało kto już o nim pamięta. Najczęściej spotykane są opowieści o demonach nie szkodzących człowiekowi. Jedną z takich przypowiastek opowiedział pan Wróblewski z Goniądza:
Zdarzenie to miało miejsce przed wojną, jechaliśmy furą w mroźny zimowy wieczór od strony Downar. Zmierzch zapadał dosyć szybko więc wracaliśmy już po ciemku. Gdy zbliżyliśmy się do cmentarza zauważyliśmy, że przy cmentarnym murze przesuwa się jakaś postać.
Po podjechaniu jeszcze kilkuset metrów postać stała się bardziej wyrazista. Była to sylwetka kobiety ubranej na biało posuwającej się bez ruszania nogami, wyglądało jakby płynęła. Przeżegnałem się i zacząłem się modlić po czym postać znikła. Po przyjeździe do domu opowiedziałem całą historię swojej żonie, na co ona odparła, że dwa tygodnie temu pochowali tam młodą kobietę, która z pewnością nie może się pogodzić z tym, że w tak młodym wieku musiała opuścić ziemski padoł.

Często spotykanym wariantem opowieści o zmarłych jest motyw pochówku niechrzczonych dzieci, których duszyczki błąkają się po leśnych lub polnych mogiłkach, jest to motyw często spotykany na styku kultury polskiej i ruskiej. Powszechnie przekazywane są opowieści o grobach zmarłych, nad którymi po kilku dniach od pochówku pojawiają się białe słupy dymu wychodzące z grobu. Zdarza się też, że te słupy potrafią gonić ludzi znajdujących się w okolicach nowej mogiły. Innym tłumaczeniem z którym się można spotkać jest wychodzący fosfor, który w trzy dni po pochówku opuszcza grób i goni przebywające w okolicy osoby.

W miejscu tragicznego zejścia spotykane są zjawy osób zmarłych, często przybierające postać zwierzęcą np. psa, kota, konia czy barana. Jedną z takich historii zasłyszałem we wsi Białosuknie: W wiosce płynie mała rzeczka, nad którą zbudowano mostek by ułatwić przejście z jedne strony wioski na drugą. Zaraz po wojnie szedł tamtędy jeden z gospodarzy. Było już dosyć późno więc żwawo przebierał nogami, żeby się znaleźć jak najszybciej w domu. Kilkadziesiąt metrów przed mostkiem zauważył przed sobą czarnego, dużego psa. Ki czort pomyślał i zaczął się rozglądać za kawałkiem kija. Po znalezieniu podręcznej broni kilka razy się zamachnął i krzyknął w stronę wolno poruszającej się sylwetki. Ale nie zrobiło to na biegnącym psie żadnego wrażenia. Strach go więc ogarnął coraz większy. Wreszcie gdy zbliżył się do mostka pies gdzieś zniknął. Nie bardzo było się tam gdzie schować więc po przejściu mostka gospodarz obejrzał się za siebie i wtedy zobaczył ciemną sylwetkę psa z białymi wyszczerzonymi zębami, która zaśmiała się i znikła pod mostkiem. Wtedy to włos mu się zjeżył na głowie, przeżegnał się i na ile pozwoliły mu miękkie nogi ruszył śpiesznie do domu. Rankiem opowiedział swoją historię dla matki staruszki, a ona mu odrzekła, że w czasie pierwszej wojny światowej w wiosennym czasie znaleziono w rzeczce nieżywego ruskiego żołnierza. Po wyciągnięciu go na brzeg powiadomiono lokalne władze. Po sołdata przyjechano nazajutrz niestety już go nie było. Podobno nigdy go nie odnaleziono.
Podobnie przedstawia się sprawa nawiedzonych domów, których to motyw można spotkać w wierzeniach wszystkich kultur. Pojawiają się tam zjawy osób bezpośrednio z nimi związane np. zmarli gospodarze doglądający po śmierci swego dobytku, zmarłe matki karmiące pozostawione niemowlęcia itp. Praktycznie w demonologii ludowej całej Polski można znaleźć opowieści o domach w których straszy. Nasilenie występowania tego motywu na ziemiach polskich nastąpiło pod koniec XIX wieku i związane było z zamieraniem wiary w bóstwa opiekuńcze, które chroniły domostwa przed złem. Bardzo często taki domowy duch nikomu się nie ukazywał, a swoją obecność zaznaczał poprzez stukot, przesuwanie mebli, jęki dochodzące np. z miejsca gdzie ktoś zmarł lub odebrał sobie życie. Konieczne jest też wspomnienie o opiekuńczej demonologii domostw. W szczególności o wierzeniach białoruskich, według których postać demoniczna nazywana była "damawoj". Otóż taki duszek domowy, niewielkiego wzrostu dbał i pomnażał dobytek gospodarza w przypadku gdy dbano o niego. Sytuacja stawała się odwrotna, jeśli gospodarz o swoich powinnościach zapominał. Do dzisiaj jeszcze w nadbiebrzańskich domostwach babcie opowiadają o wystawianym jedzeniu na rogach domu, kiedy to w czasie Wigilii dokarmiano malutkich opiekunów dobytku.

Następna kategoria wierzeń związana jest z miejscami granicznymi. Przejście z jednego miejsca w drugie może zmienić wszystko, gdyż obowiązujące zakazy i nakazy są diametralnie różne. Jednym z takich miejsc są rozstaje dróg przy których stawiano krzyże o mocy oddemonicznej. Niestety nie zawsze poczynione zabiegi przynosiły oczekiwany skutek, często pojawiały się tam demoniczne postacie. Najczęściej postać diabła przemieniała się w psa, kota, koguta, czarnego barana czy też postać ludzką. Miejsce graniczne było terenem bardzo niebezpiecznym w którym działały siły nieczyste. Takim miejscem mogła być miedza, granica wsi, brzeg jeziora, rzeczki, most, ścieżka czy pastwisko. Najczęściej jednak były to rozstajne drogi lub skrzyżowania dróg. Tam znajdowało się spotęgowanie wszystkich sił, gdyż drogi nakładały się na siebie lub podwójnie rozgraniczały. Należy jeszcze dodać, że drogi traktowane były jako niczyje stąd łatwość dostępu do nich przez demony.
Postawienie krzyża na rozstaju dróg spełniało funkcję magiczną. Miał on chronić to miejsce od złych mocy.
Bardzo ważne w demonologii ludowej jest pojęcie czasu granicznego, czego wyznacznikiem jest północ. To po północy pojawiają się duchy i różne zjawy, to wtedy zaczynają się dziać rzeczy które trudno wytłumaczyć. Wszystko ucicha w momencie gdy zapieje pierwszy kur obwieszczając nadejście kolejnego dnia. W okolicach rzeki Brzozówki spotkać się można z demoniczną postacią kazytki, która jest odmianą białoruskich wierzeń w rusałki. Kazytka przedstawiona jest jako kobieta czyhająca w południe w pobliżu zbożowych pól na młodych żniwiarzy i dzieci by "załaskotać" je na śmierć.
Najbardziej rozpowszechnionym terminem demonicznym jest duch. W rozumieniu ludowym jest to istota demoniczna pochodząca wyłącznie od osoby zmarłej. Duch według wierzeń ludowych jest istotą niewidzialną, a o jego obecności świadczą ślady jakie po sobie zostawia, czyli poprzesuwane meble, dziwne odgłosy, jęki, stukanie, płacz oraz zjawiska, które trudno racjonalnie wytłumaczyć. Blisko z duchami powiązane są błąkające się po trzęsawiskach i moczarach ogniki. Podobnie jak w kulturze białoruskiej identyfikowane są z błąkającymi się duszami. Są to grzeszne dusze pokutne nie mogące odnaleźć drogi do nieba, lub dusze dzieci zmarłych bez chrztu.
Jednym z najbardziej rozpowszechnionym i trwałym elementem ludowej kultury demonicznej jest diabeł. Trudno jest ściśle określić jego pochodzenie, ale pewne jest to, że występuje w dwóch podstawowych grupach: może występować w postaci ludzkiej oraz pod postacią różnych zwierząt. Z reguły występuje pod postaciami zwierząt domowych takich jak: kot, pies, kogut, baran, koń. Różnie na terenie Polski określano postać diabła. Tak więc mógł to być szatan, czort, zły, paskudnik czy występujący na pograniczu polsko - białoruskim lichy. W XIX wieku wykreowana została nowa postać diabła, znacznie odbiegająca od tego dotychczas znanego szkodnika, a mianowicie diabła figlarza. Jego działalność nie mogła za bardzo szkodzić ludziom, a sprowadzała się do "wodzenia" pijanych, mylenia wędrowcom dróg, chowania lub zamieniania przedmiotów. Do dzisiaj posługujemy się stwierdzeniem gdy czegoś nie możemy znaleźć, że diabeł przykrył ogonem.

Na terenie Polski północno-wschodniej przetrwały wierzenia w wilkołaki. Pierwsze polskie zapisy dotyczące tej postaci pochodzą z XVI wieku, najwięcej zaś przekazów pochodzi z wieku XIX. Wierzenia w wilkołaki to wynik przenikania się wierzeń ruskich, białoruskich i polskich. Według przekazów w czasie pełni "wybrańcy" przemieniali się w wilka na dwóch nogach, który atakował zwierzęta gospodarskie, a także sporadycznie ludzi. Człowiek ugryziony przez wilkołaka, po pewnym czasie także przemieniał się w tą demoniczną postać.
Swego rodzaju osobliwością w wierzeniach ludowych była postać czarownicy. Była to istota półdemoniczna. Z jedne strony była zwykłym człowiekiem z drugiej posiadała siłę nadprzyrodzoną. Była osobą wywodzącą się z ludzi żywych, a jednocześnie należała do świata demonów. Posiadała umiejętność posługiwania się czarami, uzdrawiania ziołami potrzebujących, a z drugiej strony była wspólniczką złych mocy i powierniczką szatana. Działalność czarownic w złym tego słowa znaczeniu kształtowała się w trzech kierunkach. Pierwszym jej zajęciem było szkodzenie zwierzętom gospodarskim polegające m.in. na: odebraniu sił dla koni, nie dawaniu mleka przez krowy, nie niesieniu jaj przez kury itd.
Druga forma jej działania to wywieranie presji na przyrodę co skutkowało niespodziewanym gradobiciem, przeciągającą się suszą, czy formą odwrotną czyli ulewnymi deszczami. Trzeci zakres działalności to tzw. "rzucanie uroków", czego efektem był brak szczęścia, powodzenia, zaznania miłości czy ciężkich chorób. W czasach nowszych, czyli w XIX i XX wieku czarownica przerodziła się w bardziej w znachorkę czy tez zielarkę pomagając ludziom przy rożnego rodzaju dolegliwościach. Praktycznie w każdej wiosce była taka osoba, która według jej mieszkańców umiała czarować. To do niej udawano się gdy w domu zagościła choroba, gdy krowa przestała dawać mleko, gdy nie mogło przyjść na świat dziecko, gdy zagrodę opuściło szczęście, czy miłość bez wzajemności stała się uciążliwa. Nie była to już może wspólniczka diabła, ale moc swoją posiadała.


KAPLICZKI I KRZYŻE

fot. K. Pochodowicz fot. K. Pochodowicz 
fot. K. Pochodowicz fot. K. Pochodowicz fot. K. Pochodowicz fot. K. Pochodowicz

Krzyż jest typowym, skromnym wiejskim pomnikiem utrwalającym pamięć człowieka lub określonego wydarzenia. Spełniał i spełnia rolę mistyczną. Jest symbolem kultu do którego się zwracano w chwilach zagrożenia wojną, klęską żywiołową, zarazą, chorobą i innych. Do dzisiaj można oglądać przydrożne krzyże morowe nazywane też "karawakami". Stawiane były przy drodze dojazdowej do wsi lub miasteczka. Charakterystyczną cechą tych krzyży były dwie poprzeczki, z których górna była krótsza. Karawakę trzeba było postawić w ciągu doby. Wczesnym rankiem mężczyźni z miejscowości w której miał stanąć krzyż wychodzili do lasu i ścinali najpiękniejszą sosnę. W tym samym czasie kobiety na krosnach musiały utkać czterdzieści metrów płótna lnianego nazywanego "swojczykiem". Praca musiała się zakończyć do pierwszego"kura". Wszyscy z mieszkańców musieli wnieść określony wkład pracy. Rankiem następnego dnia w wybranym miejscu, często przy cmentarzu cholerycznym, wykopywano dół do którego jako ofiarę najpierw wkładano płótno, a następnie ustawiano krzyż. Taki przydrożny krzyż oprócz swego mistycznego zadania, spełniał rolę punktów obserwacyjnych w terenie, szczególnie w okresie zimowym. Bardzo często można się było spotkać z określeniem żeby dotrzeć do X trzeba skręcić w pierwszą drogę za krzyżem w lewo.
W czasach pogańskich drogami i podróżnymi opiekował się nie znany dzisiaj z imienia bożek. U naszych sąsiadów Litwinów taką rolę spełniało bóstwo o imieniu "Usparin". Na naszych ziemiach z czasem funkcję "opiekuna" dróg przejął diabeł. Można go było spotkać na krzyżówkach dróg, mostach, przy brodach, na bagnach, rozległych łąkach. To on wodził pijaków po rozległych moczarach, kierował wędrowców na drogę, która akurat nie wiodła do celu ich podróży "puszczając tuman w oczy".
Bardzo ciekawy zwyczaj w niedalekiej przeszłości związany był z chrzcinami. Wyjeżdżającym z domu rodzicom chrzestnym położna odbierająca poród (potocznie nazywana babką), dawała do ręki gałązkę z miotły (wienki) w kształcie litery Y, wcześniej dotykając nią oczu i ust dziecka mówiła - rzućcie to na krzyżowych drogach. Chrzestni przejeżdżając prze pierwsze krzyżujące się drogi rozrywali widełka z miotły na pół i każde z nich rzucało je za siebie. Miało to z pewnością symbolizować oddanie nowo narodzonego dziecka pod opiekę drogowych bóstw.

W czasach pogańskich bardzo ważną funkcję kultowa spełniało drzewo. Bardzo możliwe, że z czasem funkcję tę przejął krzyż. Jeszcze do niedawna trwał zwyczaj stawiania krzyża obok drzewa posadzonego po narodzeniu dziecka. Krzyż szczególnie kultywowany był w dniu patrona wsi lub parafii w której wieś się znajdowała. W dniu tym krzyż przystrajano wstęgami, kwiatami, wieńcami z iglaków. Pod krzyżem często odprawiano msze polowe. Do niego odprowadzano każdego zmarłego, przy nim odkrywano trumnę, żeby zmarły po raz ostatni popatrzył na wszystko i wszystkich, tu żegnał się z życiodajnym słonkiem i najbliższymi, tu żegnali się z nim wszyscy, a dalej na cmentarz szła tylko najbliższa rodzina.
Drugą bardzo ciekawą formą pomnikową były drewniane kapliczki. Kapliczki w szczątkowej formie przetrwały do dzisiaj. Kapliczki swym wyglądem zbliżone są do latarni. Górna część słupa jest grubsza od całości. Znajduje się w niej otwór, często oszklony. W środku znajdują się malowidła, obrazy czy też krucyfiks. Często też we wnętrzach kapliczek można było spotkać postać drewnianą figurkę Chrystusa Frasobliwego. Chrystus Frasobliwy jest jednym z najczęściej spotykanych przedstawicieli ikonograficznych w polskiej rzeźbie ludowej.
Siedząca postać Pana Jezusa z głową wspartą na dłoni nie bez racji uważana jest za symbol polskiej sztuki ludowej. Wizerunek Chrystusa Frasobliwego dotarł do Polski z Europy Zachodniej w średniowieczu, a później powędrował dalej na katolicką Litwę. Zgodnie z nauką kościoła jest on przedstawieniem jednego z wydarzeń Męki Pańskiej. Umęczony Jezus, siedzący na kamieniu i podpierający ręką na kolanie z lekko pochylono na bok głową zatracił wszelkie cechy boskie i przemieniony został w postać zadumanego nad światem oraz swoim losem człowieka. W najstarszych kapliczkach tego typu ustawiano postać św. Jana Nepomucena. Był on opiekunem przepraw wodnych, wiec lokalizowano kapliczki w pobliżu brodu na Narwi, Biebrzy oraz Brzozówki. W lesistych okolicach kapliczki słupowe wycinano z jednego kloca drewna.
Ludność wiejska żyjąca przez stulecia poza głównym nurtem rozwoju cywilizacji, nauki i sztuki wytworzyła własną twórczość artystyczną, której zakres przedmiotowy i tematyczny różnił się od kultury warstw oświeconych. W literaturze etnograficznej za pomnik uważany jest trwały, trójwymiarowy znak wyznaczający przestrzeń sakralną, której intencje i symbolika są czytelne dla społeczności wiejskiej.

Najczęściej spotykane krzyże, figury i kapliczki przydrożne pełniły kultową i świecką rolę znaków granicznych określając obszar oswojonej przestrzeni sakralnej, który obejmował teren parafii, wsi, pola i zagrody. Za krzyżem była ziemia obca, nieoswojona. Pod krzyżami święcono jadło przed Wielkanocą, odprawiano modły, a także jak wspominają starzy ludzie, czarownice odprawiały swoje praktyki lub straszyło. Krzyż lub kapliczka ustawione przed wsią określają przynależność religijną ich mieszkańców. Tam, gdzie mieszkają katolicy i prawosławni stoją obok siebie dwa krzyże wzniesione przez wyznawców obu religii. O intencjach fundatorów świadczą umieszczone na nich suplikacje: O Jezu nasz miłosierdzia. Przez krzyż i mękę Twoją oddal od nas karę srogą! Na uproszenie u Pana Boga łaski. Prędkiego zakończenia wojny wieś Brzozowa 1917 r.
Krzyże i kapliczki przybierały różnorodne formy architektoniczne. Ich fundatorami z reguły była społeczność wiejska lub dziedzic z pobliskiego dworu. W okresie po uwłaszczeniu coraz częściej wznosili je bogaci chłopi. Najstarsze zachowane pomniki wykonane są z kamienia. Prymitywne, kute stele nagrobne ze starych cmentarzysk mają kształt nieregularnych płyt lub ostrosłupów. Na niektórych z nich wyryte są małe krzyżyki łacińskie, maltańskie, lub choleryczne. W XIX wieku kamienne nagrobki i krzyże w kształcie słupów lub płaskich płyt o nieregularnych kształtach świadczyły o zamożności fundatorów. Ludność uboższa, której nie było stać na kosztowny nagrobek kamienny wznosiła na cmentarzu imitację pomnika kamiennego wykonaną z drewna, a później z betonu. Proste lub bogato zdobione krzyże wznoszono na samotnych mogiłach powstańców z 1963 roku. Po jego upadku zabroniono naprawiania starych krzyży przydrożnych i kazano je niszczyć jako niebezpieczne dla zdrowia oraz życia przechodniów. Nowe krzyże można było jedynie wznosić na cmentarzach. Wprowadzone zakazy dotyczyły tylko katolickich symboli kultowych. Po kilku latach wprowadzono nowe przepisy nakazujące wymianę starszych krzyży przydrożnych, narzucając nowe wzory. Związane to było z prowadzoną na Podlasiu akcją, trwającą kilkadziesiąt lat, likwidowania unii i zacierania jej materialnych śladów.

Jednym z ciekawszych kulturowych reliktów, związanym z kultem przodków, jest zwyczaj zawieszania na starych drzewach desek wotywnych. Zwyczaj ten przetrwał w okolicach Knyszyna w kompleksie puszczańskim. Na deskach uwieczniano pasyjki i inskrypcje zawierające prośby w intencji zmarłych, czyli prośbę o pokój duszy, jak i żywych prosząc o powodzenie w życiu czy zdrowie. Podobne w kształcie formy, związane z kultem zmarłych można odnaleźć na Litwie, gdzie na grobie zmarłego zamiast krzyża stawiano profilowaną deskę. Deski wotywne w sposób zdecydowany dają się wyróżnić z grupy kapliczek przydrożnych, choćby z tego względu, że ich rozmieszczenie nie można przyporządkować żadnej chronologii. Najstarsze XIX wieczne deski wotywne miały wielkość od 70 do 180 cm wysokości i od 30 do 40 cm szerokości. Młodsze z okresu międzywojennego i czasów po II wojnie światowej są znacznie mniejsze i nie przekraczają 70 cm wysokości.
Deski wotywne najczęściej wykonane były z drewna sosnowego. Na tych najstarszych zawieszony był krzyż z figurką Ukrzyżowanego Jezusa. Rzeźby wykonane z drzewa ulegały szybkiemu zniszczeniu, wieszano więc na ich miejsce zwykłe cynowe odlewy figurek Chrystusa. W chwili obecnej najczęściej na deskach zawiesza się skromny krzyż. Figurkę od wpływów atmosferycznych osłaniał dwuspadowy daszek z deszczułek opierający się na drewnianych podpórkach lub wykonany z łukowato wygiętej blachy z wyciętymi ząbkami.
Deskę malowano olejną farbą. Przy czym dzielono ją na dwie części: górną część malowano na niebiesko co miało wyobrażać niebo, dolną na kolor ciemny (czarny, brunatny, brąz) co symbolizowało ziemię. Malowanie ustalonymi barwami przestrzegano do czasów I wojny światowej. Do tego też czasu deski wykonane były bardzo dokładnie pod względem technicznym, miały także starannie wykonane napisy. Deski wykonane po 1914 roku oprócz tego, że były znacznie mniejsze, robione były nieporadnie z niestarannymi i mało czytelnymi literami. Na najstarszych deskach można było zauważyć ślady ornamentu z zawartą w nim symboliką. Oprócz czytelnego w swej treści serca, powtarza się tajemnicza forma półksiężyca obróconego końcami ramion do góry. Symbol odwróconego półksiężyca był bardzo popularny na Podlasiu, symbolizował on zwycięstwo Jezusa nad śmiercią, Matki Boskiej nad diabłem. Do dzisiaj można spotkać ten symbol zarówno na przydrożnych drewnianych krzyżach jak i na cmentarzach. Często wizerunek półksiężyca mylnie jest interpretowany jako symbol zwycięstwo religii chrześcijańskiej nad islamską. Matka Boska stojąca na księżycu, depcząca bosą stopą głowę węża, występuje od czasu ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu. W ludowej pieśni wielkoruskiej, opisującej krainę zmarłych, występują trzy księżyce i trzy zorze jako pary ślubne. W mitologii litewskiej żeniącemu się księżycowi usługują dwie zorze: wieczorna i zaranna.
Deski wotywne oprócz symbolicznej funkcji proszenia o zdrowie, miały praktyczne zastosowanie w medycynie ludowej. Drzazga z tykła włożona pod poduszkę odpędzała nocznice powodujące bezsenność. Potarcie brodawką o deskę miało powodować jej uschnięcie. Pod deską zakopywano ścięte kołtuny i wszelkie inne przedmioty, które oddziaływały źle na zdrowie i życie domowników. Miejsca obok świętych drzew miały moc rozbrajania zła.
Drzewo na którym zawieszono kapliczkę podlegało szczególnej ochronie, według wierzeń stawało się drzewem świętym. Nie wolno go było ściąć pod żadnym pozorem. Stało do momentu przegrania bitwy z czasem. Jeśli drzewo z kapliczką padło przewieszano ją na sąsiednie drzewo. Naruszających istniejący zakaz czekała sroga kara, z których najczęstsza była utrata wzroku. Często wykorzystywano to nieformalne prawo do ochrony szczególnie cennych okazów drzew. Zawieszając na wybranych drzewach deski wotywne chroniono je przed wycinką.

Krzyże podlaskie znad Narwi i Biebrzy. Krzyże z drzewa, najczęściej sosnowe stawiano na obrzeżach wiosek, przy drogach i na ich rozstajach. Były to krzyże bardzo wysokie. Dlaczego? Otóż w miarę upływu czasu, gdy ulegała gniciu część podziemna krzyża można było na nowo dany obiekt wkopywać. Oczywiście przy każdym nowym wkopywaniu krzyż był coraz mniejszy. Wkopywano go do momentu, aż kolejne wkopanie stawało się niemożliwe. Zakopywanie i podpieranie starych krzyżów odbywało się zwykle po dniu zadusznym na jesieni.

Krzyże kowalskie na ziemiach między Narwią i Biebrzą.

Jednym z mniej poznanych obszarów w/w ziem są licznie występujące drewniane krzyże i kapliczki ozdobione w zwieńczeniach kutymi krzyżami tzw. "koronami". Były one bardzo ważnymi elementami zdobniczymi. Tradycja wykonywania metalowych krzyży sięga XVIII wieku. Ich masowe wystawianie nastąpiło w XIX i na przełomie XIX i XX wieku. Szczególnie dobrym okresem dla powstawania nowych i renowacji starych miejsc kultu był koniec XIX wieku kiedy to nastąpiło złagodzenie carskiego ukazu wydanego po powstaniu styczniowym, a dotyczącego zakazu stawiania nowych i remontu starszych kapliczek i krzyży. Nie bez znaczenia był wzrost nastrojów religijnych wynikający z kryzysu zaufania ludności wiejskiej do rządów zaborcy.
Krzyże wykonywano w kuźniach oraz w wyspecjalizowanych miejskich warsztatach. Najprostsze w formie wykonywano z dwóch pasów blachy połączonych najzwyklejszym nitem. Była to jednak forma stosowana nie zbyt często.
Opisywany obszar to miejsce styku wielu kultur oraz religii katolickiej i prawosławnej. Fakt ten pozwalał wybierać ciekawsze elementy z poszczególnych kultur i tworzyć dzieła o niepowtarzalnym charakterze. Rzesze kowali - artystów prześcigało się w komponowaniu nowych ciekawych i oryginalnych zdobień. Zakończenia krzyży były upiększane motywami kwiatów, liści lub innymi wymyślnymi figurami. Centralną część korony często ozdabiano wyciętym z blachy pełnym ażurowym kołem. Ażurowe tarcze stanowiły często fragment konstrukcyjny do którego mocowano pozostałą część konstrukcji. Innym ciekawym elementem zdobniczym były umocowane w otoku tarczy promienie, symetrycznie rozmieszczone w przestrzeniach międzyramiennych. Obok prostych promieni montowano też inne zakończone ostrosłupowo, fantazyjnie wygięte promienie faliste. Kolejnym bardzo ważnym elementem zdobniczym był wycięty z blachy półksiężyc. Umocowany był w dolnej części trzonu krzyża. Motyw powstania półksiężyca wyjaśniłem we wcześniejszych opisach.
Krzyże kowalskie montowane były kilka metrów nad ziemią. Dzięki swej konstrukcji oglądany na tle nieba dawał wspaniały efekt świetlistości i lekkości konstrukcji. Obecnie najwięcej tego typu krzyży zachowała się na cmentarzach oraz krzyżach przydrożnych.

Arkadiusz Studniarek.

Całość materiału oraz zdjęć - u autora...