Rodzina z 17 dzieci przyczyną konfliktu we wspólnocie mieszkaniowej
BYŁ KOŁCHOZ I JEST KOŁCHOZ
- Pomogliście Kruczkowskim, kupiliście im mieszkania, a oni teraz terroryzują innych mieszkańców bloku. Nikt u nich nie pracuje, ale kupili sobie trzy samochody, a jak przychodzi ich kolejka na wywiezienie szamba to śmieją się nam w nos. Piwnica jest już do połowy zalana szambem. Tu był kołchoz i jest kołchoz - żalili się mieszkańcy bloku w Boguszewie.
Dwupiętrowy budynek w Boguszewie (gm. Mońki) zasiedla 12 rodzin, którzy są w większości byłymi pracownikami upadłej Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej. Po ogłoszeniu upadłości likwidator zaproponował lokatorom wykup mieszkań. Większość rodzin przystała na te warunki, ale z brakiem pieniędzy na wykup lokali nie mogła poradzić rodzina Kruczkowskich. W 2001 r "Współczesna" opisała trudną sytuację Danieli i Alfreda Kruczkowskich i ich 17 dzieci. Na konto z hasłem "Pomóżmy Kruczkowskim" zaczęły napływać spore kwoty pieniędzy. Szybko zebrała się kwota potrzebna na wykup dwóch mieszkań (dla seniorów rodu i syna z rodziną) oraz na przeprowadzenie remontu.
Życie we wspólnocie.
Samochody z darami (ubrania, farby, żywność itp.) jechały do Kruczkowskich jeszcze długo po zakończeniu akcji. Wszyscy lokatorzy bloku utworzyli później wspólnotę mieszkaniową, a na administratora wybrali Andrzeja Olszewskiego.
- Ale on sam nic nie może. Ustaliliśmy, że np. o remontach, sprzątaniu bloku itp. będzie decydować cała wspólnota. Do odpowiedzialności za wspólne mienie nie poczuwają się tylko Kruczkowscy. Oni nie płacą za zużytą wodę, ale skrajnym przykładem jest wywózka szamba. Zasada jest prosta, ile pobranej wody wskazuje licznik, tyle szamba ma wywieźć każdy lokator. Ale jak przychodzi ich kolejka to mówią "jak wam śmierdzi to wywieźcie" i straszą swoimi koneksjami. Tak jest od roku i tylko patrzeć jak wybuchnie jakaś cholera, bo toniemy w ekskrementach - opowiadali nam wzburzeni lokatorzy.
Do Boguszewa pojechaliśmy z sekretarzem gminy Mońki Mariuszem Chwatko. Zobaczyliśmy obskurny budynek, zaniedbane podwórko i gromadkę brudnych dzieci. W klatkach schodowych panuje trudny do zniesienia odór, który pochodzi z zalanej szambem piwnicy.
"Oni" nie mają litości
- Żyjemy tylko z mojej renty socjalnej, zasiłków z opieki społecznej i z tego co dorywczo zarobią starsi synowie. Nie stać nas na wynajęcie beczkowozu, bo to kosztuje po 40 zł za jeden kurs. "Oni" nie mają dla nas żadnej litości, ale obiecuję, że my swoje "g..." wywieziemy. Nie mam już natomiast żadnego wpływu na poczynania syna z synową - mówiła nam pani Daniela.
Zwróciliśmy pani Danieli uwagę, że mieszkańcy Boguszewa są zbulwersowani zakupem trzech samochodów i jednoczesnym bojkotowaniem wspólnoty.
- Jakie trzy? My mamy tylko dwa stare auta, a i to jedno dostałam w prezencie, a drugie za kilka złotych kupił syn. Te kilka "stówek" na benzynę zawsze się jakoś znajdzie. Trzecie auto jest natomiast własnością syna i synowej. "Oni" wszyscy robią nam problemy z zawiści - stwierdziła pani Kruczkowska.
W naszej obecności sekretarz Chwatko zapowiedział przyjrzenie się zasadności przyznawania dodatków mieszkaniowych tej wielopokoleniowej rodzinie.
- Zwrócę się do gospodarki komunalnej o zbadanie możliwości odcięcia wody tym uciążliwym lokatorom - powiedział Chwatko.
Czy tylko niezaradność?
W mieszkaniu seniorów rodu mieszka teraz 11 osób. W sąsiednim lokalu mieszka syn z synową i szóstką dzieci, a w trzecim lokalu mieszka jeszcze pięcioro Kruczkowskich.
- Teraz zjechała jeszcze ich córka z dziećmi i tej "szarańczy" Kruczkowskich mamy już wszyscy serdecznie dość - mówili nam współmieszkańcy.
Boguszewo jest jedną z większych wsi w gminie Mońki. Jest tu kościół, szkoła i kilka sklepów. Rozmawialiśmy z mieszkańcami Boguszewa.
- "Wiśniówka" (najtańszy alkohol) leje się u nich strumieniami, a na jedzenie żebrzą w opiece społecznej. Nikt im nie żałuje worka kartofli, albo trochę warzyw, ale oni czynią latem spustoszenie na warzywnikach, a zimą grasują w kopcach - mówili boguszewianie. - To przesada z tą wielodzietnością i biedą. Teraz u Danieli i Alfreda jest już tylko czworo dzieci w wieku szkolnym i szkoła pomaga im ile tylko może. A dorośli synowie mogliby wziąć się już do roboty. Tam jak przywiozą paczki z ubraniami to chodzą w tych ciuchach do zabrudzenia, a potem wyrzucają je na śmietnik. Naszym zdaniem nie można tu mówić o biedzie, a tylko o niezaradności - dodali nauczyciele z miejscowej podstawówki.
O problemie z Kruczkowskimi rozmawialiśmy też z pracownikami Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
- Nie możemy ingerować w wewnętrzne sprawy wspólnoty. Kruczkowscy, od kiedy pamiętam, korzystają z naszej pomocy, a problemem tej rodziny jest to, że zawsze ktoś ich wyręczał w myśleniu - stwierdziła kierownik MOPS Alicja Czarniecka.
K. Radzajewski
|
![]() |