Do połowy września będzie można oglądać w Monieckim Ośrodku Kultury wystawę prac Anety Kordali. Wybrane na wystawę prace młoda artystka nazwała "Kordalki".

PASJONUJĄ MNIE TWARZE

Aneta Kordala ma 20 lat, mieszka Mońkach, w jest absolwentką Liceum Sztuk Plastycznych w Supraślu. W czerwcu zdała egzaminy na filologię angielską w Uniwersytecie w Białymstoku. Z młodą artystką rozmawia Kazimierz Radzajewski.

Skąd wzięło się u Pani zainteresowanie malarstwem?
- Malarstwo interesowało mnie od zawsze. Malowanie jest doskonałym sposobem na poszukiwanie prawdy o życiu. To takie okno przez które oglądam świat i zapominam o rzeczywistości. Sama sobie zadaję egzystencjonalne pytania i odpowiadam na nie w obrazach. Malowanie jest dla mnie wyrażeniem uczuć i prawd o życiu. Mój pradziadek Tadeusz Szymański z Warszawy też przed laty pięknie malował, ale był w tym kapitalnym amatorem i żył bardziej z aktorstwa. Odkryłam niedawno, że mój przodek występował m.in. na scenie teatru białostockiego.

Jakie motywy lubi pani najbardziej malować i kto z wielkich artystów jest pani twórczym guru?
- Pasjonują mnie twarze, ich wyraz i ładunek emocji wyrażany w mimice. Wcześniej malowałam portrety realistyczne, ale z czasem przestało mi to wystarcza† i odkryłam, że celowe zdeformowanie twarzy niesie ze sobą większy ładunek emocji. Bywa, że maluję pejzaże, ale te też są ostatecznie tylko tłem dla portretów. Moim ukochanym mistrzem był najpierw pejzażysta Piotr Potworowski, a potem czerpałam natchnienie z prac surrealisty Jeana Miro i fantasty Marca Chagalla. Dojrzałam do poglądu, że w pracy artysty mniej ważne jest to, czy obrazy podobają się czy nie. Ważniejsze jest, by obraz zainteresował i poruszył duszę widza. Obecnie interesuję się filozofią wschodu. Te motywy są kapitalną inspiracją dla artystów.

Jakie ma pani marzenia?
- Jest mi dobrze tak jak jest i cieszę się, że mogę malować. Moim zdaniem w malarstwie jest coś na kształt powołania zakonnego. Nie uważam się przy tym za artystkę, ja po prostu kocham to co robię. O sukcesie w tej branży póki co nie marzę. Choć kto wie...? Teraz co prawda będę studiowała filologię angielską, ale też w zasadzie tylko po to, by późniejsza praca dawała mi pieniądze na farby. Poważnie zastanawiam się jeszcze nad studiowaniem grafiki w Poznaniu. Jakie prace wybrała pani na wystawę w MOK - u?
- Prac mam mnóstwo i ciężko mi było wybrać te najbardziej charakterystyczne dla mojej natury. Ostatecznie zdecydowałam się na pokazanie prac dyplomowych i tych, które powstały w pierwszym miesiącu wakacji. Ten ostatni cykl portretów nazwałam "Kordalki", bo tak Aneta Kordala widzi ludzkie twarze.


wstecz