Ze Spitsbergenu do Moniek
ZIMNE OPOWIEŚCI
- Zaatakował mnie kiedyś niedźwiedź polarny. Ta bestia chciała mnie pożreć, ale ja wdrapałem się na maszt radiowy i podniosłem alarm. Cała załoga stacji wybiegła mi na ratunek, ale z aparatami fotograficznymi.... Porobili mi zdjęcia i dopiero potem przegnali głodnego niedźwiedzia - opowiadał w Mońkach przygody ze Spitsbergenu znany polarnik i naukowiec Piotr Głowacki.
Piotr Głowacki spotkał się w ubiegły piątek z młodzieżą w monieckim Gimnazjum i dziećmi z SP3. Opowieści polarnika z mroźnych, mrocznych i groźnych pobytów na Spitsbergenie i stacjach antarktycznych były tak interesujące, że uczniowie z żalem uwolnili gościa od gradu pytań.
Docent Piotr Głowacki jest wykładowcą nauk o ziemi na Uniwersytecie Śląskim, pracownikiem naukowym Instytutu Geofizyki PAN i kieruje też trzema placówkami badawczymi: stacje im. Arctowskiego i Dobrowolskiego na Antarktydzie oraz stacją PAN na Spitsbergenie. Naukowiec jest też himalaistą, speleologiem, myśliwym i zapalonym wędkarzem. Ten znany polarnik i naukowiec jest także członkiem rady parku Biebrzańskiego Parku Narodowego.
- Jestem specjalistą od monitoringu przyrody, a w BPN prowadzę zajęcia ze studentami, wprowadzam tu nowe techniki np. GPS i udzielam się w opracowywaniu nowych projektów w parku - wyjaśnił swoje związki z podlasiem Głowacki.
Polarnik opowiadał uczniom o Spitsbergenie, codziennym życiu w stacji polarnej oraz pokazał kolekcję przeźroczy i zaprezentował typowy ekwipunek pracownika stacji.
- Na mapie Spitsbergenu jest dużo polskich nazw i jest to efekt 100-letniego pobytu naszych naukowców na Spiczastej Górze (polska nazwa Spitsbergenu dop. red.). Teraz w stacjach badawczych przebywa stale pół tysiąca polskich polarników i ten zimny ląd staje się modnym miejscem turystycznym - mówił Głowacki.
Gość opowiadał o lodowcach o grubości do 3,5 km, "cieleniu się" lodowców, górach lodowych wielkości Polski, nocach polarnych z pięknymi zorzami, mroźnym i kaleczącym twarze wietrze dochodzącym do 200 km na godzinę i groźnych niedźwiedziach polarnych.
- Waży nawet 800 kg, a w okolicach stacji stale przebywa kilkanaście tych bestii. Każdy polarnik ma obowiązek posiadania broni, ale nie może zastrzelić niedźwiedzia ot tak dla zdobycia trofeum, bo białe niedźwiedzie (ok. 5 tysięcy) są pod ścisłą ochroną. Możliwość odstrzału niedźwiedzia dopuszcza się tylko w przypadku pożarcia człowieka, bo ten zwierz jak posmakuje ludzkiego mięsa to już zawsze będzie polował na ludzi. One są cierpliwe i potrafią czekać na łup nawet po 3 tygodnie - opowiadał mrożące krew w żyłach historie polarnik.
Więcej wiadomości o Spitsbergenie i o tym co polscy naukowcy robią w arktycznych lodach można dowiedzieć się na stronach: www.hornsund.igf.edu.pl oraz www.igf.edu.pl.
Kazimierz Radzajewski
|