NAJTRUDNIEJ ZROBIĆ "DUPKĘ"
Wikliny trzeba słuchać. Jak witka jest sucha i trzeszczy w rękach to nic z niej nie wyjdzie. Podstawą wikliniarstwa jest dobry surowiec, woda i spryt w rękach - mówi mistrz wikliniarskiego rzemiosła Stanisław Skórzak.
W wiejskiej szkole w Białosukni (gm. Goniądz) rozpoczął się kurs wikliniarstwa. Szkolenie rolników zorganizował dyrektor tej niewielkiej placówki Sławomir Rembeliński. Dyrektor złożył do ARiMR wniosek o przyznanie środków na program przekwalifikowania rolników.
- To biedna nadbiebrzańska wieś, a miejscowi rolnicy szukają dodatkowego źródła dochodów. Wymyśliliśmy i urządziliśmy tu nasze Szkolne Centrum Aktywności Lokalnej. Wieś znalazła sprzymierzeńców wśród nauczycieli, a w szkole dobre miejsce na szkolenia - mówił Rembeliński.
ARiMR przyznała Białosukni 14 tys. zł na trzy szkolenia. W początku kwietnia zakończył się kurs podstaw obsługi komputera. Szkoła wzbogaciła się po kursie o nowe 4 zestawy komputerowe. Ze szkolenia skorzystało 20 osób i tyle samo następnych zgłosiło się na kurs wikliniarstwa. Wikliniarską szkołę w Białosukni odwiedziliśmy w sobotę. Zastaliśmy szkolny korytarz pełen wiązek wikliny i grupę rolników, którzy wyplatali zgrabne koszyki, tacki itp. wiklinową galanterię. Tajniki zawodu przekazuje tu rolnikom mistrz Stanisław Skórzak z białostockiej firmy wikliniarskiej.
- Najwięcej czasu zajmuje przygotowanie surowca tj. sortowanie witek i moczenie. Potem trzeba zbić formę w kształcie wyrobu, a całą maszynerią są ręce. Z tego materiału można zrobić wszystko, od prostego koszyka do skomplikowanych mebli. Jest to dobre zajęcie na długie zimowe wieczory, ale i zarobek nielichy, bo zbyt na wiklinę jest znaczny. Wcześniej w Lipsku miałem 76 chętnych do nauki tego zawodu, a w Białosukni też trzeba będzie chyba urządzić drugi kurs, bo chętnych przybywa z dnia na dzień - mówił nam Skórzak.
Mistrz Skórzak jest absolwentem nieistniejącej już szkoły wikliniarskiej w Księżomierzu k. Kraśnika.
- Zlikwidowano ją w latach 70-tych i teraz jedyna taka szkoła w Europie jest we Francji - stwierdził wikliniarz.
Pan Skórzak zachęca do uczenia się tego rzemiosła, a jeszcze bardziej do uprawy wikliny. Z 1 hektara tej uprawy można bowiem pozyskać 12 ton surowca.
- Ze zbytem nie ma żadnego problemu. Za tonę płacą dziś po 500 zł, a przerobiona (posortowana i okorowana) jest trzy razy droższa - opowiadał fachowiec.
Białosuknianie wzięli głęboko do serca rady nauczyciela.
- Ja po pierwszym dniu spać nie dał rady tylko dumał jak najlepiej wyplatać. Bo to już panie nie kosz na kartofle, a coś co pójdzie w ludzi. Najtrudniej jest zrobić "dupkę" (denko), a potem już samo się plecie - żartował Tadeusz Waszkuć. - Póki co plotę ot tak dla fantazji i ozdoby domu, ale z tego zajęcia mogą być pieniądze - dodała Genowefa Kaczyńska.
Wyplatanie niedużego koszyka zajmuje najwyżej godzinę, ale w rękach mistrza witki przeplatają się same i na naszych oczach koszyk powstał w 20 minut.
Dyrektor Rembeliński już zapowiada nabór na następny taki kurs, a ARiMR zachęca jeszcze białosuknian do udziału w kursie małej retencji wodnej.
|
![]() ![]() ![]() |