<<< wstecz .::.

Już wkrótce - "Był taki czas"...

Książka Kazimierza Cimochowicza (1943 – 1946 Wspomnienia o ludziach wydarzeniach)...

W Grądach zaprzyjaźniłem się z Lolkiem – Leonardem Szydłowskim, moim rówieśnikiem, oraz jego bratem Gienkiem i moim kuzynem Romkiem Łazarczykiem. Gienek 45 Romek byli starsi i już uważano ich za kawalerów, nas jeszcze za chłopców. Lolek miał starszą siostrę Alicję, dwie młodsze siostry i braci Jerzego i Wiktora.
Dzięki tym kontaktom zetknąłem się po raz pierwszy z podziemną organizacją wojskową, a mianowicie ze Związkiem Walki Zbrojnej przekształconym w 1942 r. w Armię Krajową. Pan Wiktor Szydłowski – ojciec Lolka był zastępcą dowódcy kompanii, a dowódcą porucznik Edward Kalinowski – „Lot”. Pan Szydłowski, wówczas wachmistrz 10. Pułku Ułanów, poprosił mnie pewnego dnia, gdy ich odwiedziłem (prawdopodobnie było to pod koniec lutego 1943 roku), do osobnego pokoju i powiedział:
– Kazik, jesteś już dużym chłopcem i dużo wiesz o organizacji wojskowej, powinieneś
złożyć przysięgę.
W pokoju na komodzie stał krzyż z wizerunkiem Chrystusa. Pan Szydłowski „Sabin” czytał tekst przysięgi, a ja powtarzałem:
„W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Marii Panny, Królowej Korony Polskiej, kładę swe ręce na ten Święty Krzyż, znak męki i zbawienia i przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił – aż do ofiary mego życia.
Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i rozkazom Naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeń dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało".
Po złożeniu przysięgi ucałowałem wizerunek Chrystusa na krzyżu. Pan Szydłowski zapytał mnie o pseudonim – bez wahania powiedziałem "Ken", po czym powiedział: "Przyjmuję cię w szeregi żołnierzy Armii Polskiej, walczącej z wrogiem w konspiracji o wyzwolenie Ojczyzny. Twym obowiązkiem będzie walczyć z bronią w ręku. Zwycięstwo będzie twoją nagrodą. Zdrada karana jest śmiercią".

Złożenie przysięgi było dla mnie czymś niebywałym, wielkim zaszczytem. Spełniało się moje marzenie, by zostać żołnierzem i walczyć z wrogami naszej Ojczyzny. Wiedziałem i widziałem, kim byli Niemcy i Sowieci, jedni i drudzy niszczyli nasz kraj.
Obserwowałem mobilizację w 1939 r. i słyszałem później odgłosy walki na odcinku Wizna oraz bombardowanie naszych transportów z Twierdzy Osowiec w kierunku Białegostoku.
Kościół w Mońkach przy drodze nr 65 w kierunku Knyszyna, parę kilometrów od Placu-Downar został zburzony całkowicie w czasie działań wojennych i ponownie odbudowany po wojnie.
Przed wojną miejscowość Mońki była bardzo mała, natomiast miała rozbudowaną stację kolejową. Na znacznym podwyższeniu stał bardzo ładny kościół, a jego wieża górowała
nad okolicą. W 1939 roku Niemcy zbombardowali stację (docierały tędy transporty z zaopatrzeniem dla twierdzy) i gęsty dym zasłaniał całą okolicę. Tylko wieża kościoła wyłaniała się z dymów. Kościół został zniszczony na przełomie 1944/45 r., gdy front stał na rzece Biebrzy. W tym czasie Mońki były ostatnią miejscowością, do której Sowieci wysiedlili ludność z rejonu Twierdzy Osowiec, Placu-Downar, Downar i innych miejscowości...

Archiwum

<<< :: 1 :: 2 :: 3 :: 4 :: >>>