<<< wstecz .::.
W dolinie rzeki Biebrzy
Wspomnienia z dzieciństwa przekazuję młodemu pokoleniu mojej Rodziny - poznajcie swoje korzenie...
NOSTALGIA
Na ekranie telewizyjnym mistrz wyczarował obrazek. Wyczarował, bo nie był to zwykły rysunek. Końcami palców usmarowanych kredą jednym promienistym ruchem narysował koronę wierzby. Kilka dodatkowych ruchów i ... korona osiadła na garbatym pniu, a w perspektywie ukazały się zarysy kilku kop siana rozpływające się we mgle. Obrazek powstał w ciągu dwudziestu sekund. Powstał, aby na nowo obudzić we mnie Nostalgię.
Siedzę pod tą wierzbą, poranny chłód przenika mnie do głębi. Ciężka mleczna mgła kłębi się wokół. Wyłaniają się z niej, to znów giną zarysy kop świeżo zgrabionego siana.
Siedzę i czekam kiedy opadnie mgła i słońce osuszy rosę. Nic nie widać poza wierzbą i tymi dwiema, trzema kopami siana.
Wokół mgła, ale przez jej tumany widzę rozległe nadbiebrzańskie łąki. Widzę ślepe jeziorka - te boże oczka pozostałe po wiosennym wylewie Biebrzy. Jeziorka pełne ryb, które można wyciągać siecią brodząc po pas w wodzie.
Trzepocą się na trawie śmigłe szczupaki, srebrnołuskie płotki, drapieżne okonie.
Białe nenufary rozsiadły się pysznie na wodzie. Królewskie kwiaty! Raz tylko zapragnęłam je dostać, lecz kiedy szybko zwiędły i straciły swój królewski przepych, pożałowałam, że tak lekkomyślnie pozbawiłam je życia. Żółte grążele jak miniaturowe dzbanuszki: tak miło było bawić się nimi.
Oazy na bezbrzeżnej topieli łąk - suche grądy - bujnie porośnięte krzewami i olszyną. Miejsca odpoczynku
i krótkiego wytchnienia strudzonych przy sianokosach ludzi.
Rude błoto barwiące na czerwono bose stopy. Pokosy spłowiałej w słońcu trawy ciągnące się od lasu aż
hen, po horyzont, ku rzece.
Łoziny, łoziny ... i wreszcie Rzeka. Bystra, zdradliwa Rzeka, lecz jak rozkosznie zanurzyć się w chłodnej wodzie!
Odświeżyć rozpalone słońcem i pracą ciało. Mrużyć oczy przed błyskami promieni słonecznych, łamiących się
w drobnych falach. Strzeliste stogi uwieńczone długonogą sylwetką bociana czy żurawia.
Psotny, mały wicherek tańczący po łące z porwanym wiechciem suchej, lekkiej trawy. Siedzę pod tą wierzbą, wyczarowaną ręką mistrza i widzę jak mgła się kłębi, wylewa się poza ramy obrazka, jak się
wyłaniają z niej i znów giną zarysy kop...
Czy to mgła, czy moja dusza szybuje nad łąkami? Czy to obrazek wyczarowany ręką mistrza, czy ja siedzę
pod tą wierzbą?
Czy to wilgoć przenika mnie dreszczem, czy rozkosz powrotu w tamte dni? Czy to kwili zraniony kosą ptak? Czy to on drży w moich dłoniach, czy moje serce tak trzepoce? Piorun rozdarł wyniosłą olchę. Suche gałęzie jak kikuty rąk mierzą w niebo.
Dzika kaczka porzuciła gniazdo. Zostało w nim dwanaście zimnych jaj. Nie wypłyną kaczęta na spokojne wody Bożych Oczek. Nie nacieszą się pięknym światem. Jakiż to los tragiczny spotkał cię, dzika kaczko? Dlaczego nie wróciłaś do gniazda?
Opustoszały łąki. Zwiędłe nenufary leżą żałośnie na trawie. Moje gorące łzy spadają na rannego ptaka, na zimne gniazdo, na zwiędłe nenufary, ale nie przywrócą życia. Moje gorące łzy spadają na puste dłonie, ale nie przywrócą minionych dni.
Łąki, nadbiebrzańskie Łąki! Jakiż przemożny czar zamknął się w waszym bezkresie! Czemu za wami tak tęsknię?
Czemu do tej wierzby wracam jak do domu? Niespełniona miłość? Nostalgia?
Przeczytaj: W dolinie rzeki Biebrzy (pdf).